Spis treści
Kiedy zobaczyłam na zdjęciach turkusową wodę na tle kontrastujących skalistych gór wiedziałam, że koniecznie chcę to zobaczyć. Im bardziej przemierzaliśmy okolice Fujairah tym bardziej spragniona byłam tego obrazka. Fujairah owszem jest ciekawa pod względem krajobrazowym, ale to księżycowy i … nieco nużący obraz. Przynajmniej na dłuższą metę. Dlatego postanowiliśmy pojechać aż do południowej granicy z Omanem żeby nacieszyć oko czymś innym. Chcieliśmy wody:)! Warto tam jechać także dla Hatta Heritage Village, żeby na własne oczy zobaczyć jak mieszkali Beduni.
Z centrum Fujairah, a dokładniej spod przepięknego meczetu Szejka Zayeda, o którym pisałam tutaj do Hatty była godzina drogi. Było już późno, a my nie zrealizowaliśmy jeszcze nawet połowy planów i powoli zaczęłam wykreślać rzeczy, które sobie darujemy podczas naszej objazdówki.
Wiedziałam jedno. Hatta Dam zostaje.
W DRODZE Z FUJAIRAH DO HATTY
Hatta Dam to tama zbudowana w górskiej miejscowości Hatta w paśmie Hajar. Miejscowość słynie właśnie z tamy i pięknego zbiornika wodnego położonego wśród szczytów. Zapora została zbudowana żeby zaopatrywać w wodę i energię elektryczną, ale dziś zbiornik wodny służy także jako miejsce aktywnego spędzania wolnego czasu na kajakach i łódkach. Poza tym, wygląda obłędnie!
Woda, w zależności od światła mieni się rożnymi kolorami, od szmaragdu, turkusu aż po ciemny granat. W zestawieniu z kontrastującymi górami i ostrym światłem tworzy to piękny obrazek, który warto zobaczyć.
W weekendy, a także latem, na tamie oraz na zbiorniku wodnym są prawdziwe tłumy, bo przyjeżdżają tu nie tylko turyści, ale także mieszkańcy Dubaju w ucieczce przed upałami i wilgocią Zatoki Perskiej.
Żeby dotrzeć z Fujairah do Hatty musieliśmy przejechać przez terytorium Szardży. Z tego co wyczytaliśmy jest on mocno konserwatywny i jako jedyny, w którym przestrzegane jest prawo szariatu, czyli m.in. jest całkowity zakaz sprzedaży i podawania alkoholu. Niestety czas nas naglił, bo do zachodu słońca pozostało raptem kilka godzin, więc nie zatrzymywaliśmy się po drodze.
Miejscowość Hatta leży na … terytorium emiratu Dubaju, mimo, że 134 km od niego. Rozłożenie emiratów nas naprawdę zadziwia. To tak, jakby na terenie województwa dolnośląskiego, jedno miasteczko należało do… województwa mazowieckiego. Dlaczego? Bo tak.
KAJAKIEM NA HATTA DAM
Żeby zobaczyć tamę, która nie oszukujmy się, nie jest spektakularną budowlą w przeciwieństwie do samego zalewu, można zostawić auto bezpośrednio pod nią, lub w mniej oblegane dni na górnym parkingu. Emiratczycy stają też bezpośrednio na niej i podziwiają widoki nie wysiadając nawet z samochodów :P. Nam trochę psuło to widok i bylibyśmy za tym, żeby wjazd na tamę był zabroniony, tym bardziej, że nie da się nią nigdzie przejechać.
Poza podziwianiem widoków i … wrzucaniem malutkich kamyczków przez oczka ogrodzenia, co szczególnie upodobała sobie nasza córka można wypożyczyć tu sprzęt wodny, żeby popływać po zbiorniku. W ofercie dostępne są łódki, rowery wodne, kajaki i donut bout. Co ważne! Nie można pływać, łowić ryb, ani zakładać strojów kąpielowych (nawet na kajaku, bezpośrednio na wodzie). Bardzo kusiła nas taka możliwość, ale na pływanie po wodzie z naszą córką chyba byśmy się jeszcze nie odważyli. Jednak jeśli wy, podróżujecie bez dzieci lub są one nieco starsze nie wahajcie się ani chwili. Widoki z wody muszą naprawdę robić wrażenie.
Mimo, że to bardzo kuszące, niestety w jeziorze nie można pływać wpław. Skaliste, ostre wejście do wody i równie niebezpieczne dno może być niebezpieczne. O ile ktoś dosięgnie tam dna, bo nawet w porze suchej głębokość zbiornika sięga 20 m! Schodząc do wypożyczalni sprzętów wodnych zobaczyliśmy słupki z zaznaczonymi poziomami wody. Dochodziły nawet do 40 m.
JAK ŻYLI BEDUINI – HATTA HERITAGE VILLAGE
Nieopodal, w centrum Hatty jest także wioska dziedzictwa (Herittage Hatta) oraz Fort Hatta, a także dwie wieże (chociaż Emiratczycy twierdzą, że to zamki), które strzegą wioski. Postanowiliśmy je zobaczyć. Tym razem nie powitali nas ani obnażeni mężczyźni, jak to było w Omanie (klik), ani wielką kłódką, którą zastaliśmy w Fujairah City (klik). Na wstępie siedziało trzech uśmiechniętych Emiratczyków w tradycyjnych strojach, którzy zapraszali nas do środka informując, że zwiedzanie jest bezpłatne.
Cały obiekt to prócz fortu 30 zaaranżowanych budynków, w których można dowiedzieć się jak mieszkali mieszkańcy tych terenów kilkaset lat temu.
Historia wioski sięga jednak znacznie dalej, bo jej początki szacuje się na 2000-3000 lat temu. Nieźle, co? Tym bardziej, że już wtedy Beduini zapewnili sobie dostęp do świeżej wody, budując w wiosce kanał.
Naszą córkę w ogóle nie interesowało to, jak mieszkają Beduini, co jedzą, jak śpią. Cały nasz spacer to było jedno wielkie poszukiwanie kotków… :D Próbowaliśmy je znaleźć zaglądając w każdy zakamarek!
Przecież Bedunini na pewno mieli koty, a jeśli nie mieli to teraz na pewno mają! Szukaliśmy wszędzie: w forcie i w wiosce! (BTW: jakie macie patenty na motywowanie dziecka do zwiedzania, u nas zdecydowanie są to koty :p)
Niestety. Nie udało się! Kotów nie było. Były za to, nieco przerażające, kukły beduińskich mieszkańców, karabiny, strzelby, szable, działa – wszystkie zdobycze ówczesnej sztuki wojennej, w końcu to była twierdza. Sara jednak nie doceniła starań władz muzeum, kukły ją wystraszyły. Zrobiła im „papa” i zarządziła opuszczenie sali z dziwnymi lalkami.
Dużo lepiej zareagowała na chatki, w których odtworzone było codzienne, niemilitarne życie mieszkańców, a zobaczyć można było każdy aspekt fortowego życia – od pracy aż po „social media” :). Chciała posiedzieć na poduszkach w sali spotkań i napić się tradycyjnej herbaty (na zdjęciach akurat grzecznie stoi, ale chwilę później staranowała barierkę głośno krzycząc „pić”:).
Miała także chęć na daktyle, które są skarbem narodowym Emiratów Arabskich docenianym już od setek lat.
Przy wyjściu dowiedzieliśmy się jeszcze, że możliwe jest wynajęcie przewodnika, który oprowadzi Was po całym skansenie, no, ale my już rundę mieliśmy za dobą, może następnym razem.
ZACHÓD SŁOŃCA – NIEZREALIZOWANE PLANY
Nagle zrobiło się strasznie późno i do zachodu słońca zostało kilkanaście minut, a przed nami były jeszcze cztery punkty zwiedzania i dwie godziny jazdy. Dwóch niestety nie udało nam się zobaczyć, bo było już ciemno, trzeci nas rozczarował.
Nie zobaczyliśmy niestety Fortu Bithnah, w którym urzekło nas położenie w gaju palmowym obok gór. Koło nosa przeszedł nam też Zamek Al Hayl.
Zobaczyliśmy za to Zachód Słońca i Emiratczyków, którzy w ciemną noc jadą na pustynię, rozpalają ogniska pośrodku niczego i siedzą patrząc w ogień.
Już po ciemku trafiliśmy na targ w Masafi, gdzie planowaliśmy kupić jakieś pamiątki. Niestety, to był raczej targ skierowany do miejscowych. Mogliśmy wybierać między dywanami, garnkami a owocami. Trochę nas zawiódł bo wszędzie było to samo, położony był przy głównej drodze no i … nie kupiliśmy tego co chcieliśmy. Musiały wystarczyć nam świeże owoce i kokosy. Tak na osłodę. O niedobrej kukurydzy z grilla wolimy zapomnieć, była niesmaczna. Nie pomogła nawet cytryna tak mocno polecana przez sprzedawcę. Próbowaliście tak kiedyś? My do kolby kukurydzy dajemy zawsze masło i sól, a w UAE skrapiają ją cytryną.
W Masafi produkowana jest jedna z popularniejszych wód mineralnych w Emiratach. Ponoć źródła można oglądać „od środka”. Nam się niestety nie udało, bo było już późno, ale na pewno jest to ciekawa atrakcja :)
Mieliśmy też plan, że zatrzymamy się w Dibbie (nie jechaliśmy wzdłuż wybrzeża tak jak rano, bo planowaliśmy popatrzeć na góry Al Hajar z drugiej strony) i zjemy, w podobno najlepszej restauracji w całych Emiratach, ale niestety S. usnęła i nie chcieliśmy ryzykować, że wybudzenie jej ze snu po męczącym dniu skończy się histerią, i ani my nie zjemy, ani ona nie będzie szczęśliwa. Cóż, zwiedzanie z dzieckiem ma swoją cenę. Wróciliśmy zatem do hotelu.
CZY WARTO WYNAJMOWAĆ SAMOCHÓD W FUJAIRAH?
Warto. My nie żałujemy, choć podczas naszej objazdówki brakowało nam jakiegoś wielkiego WOW. Owszem, zrobił na nas wrażenie meczet Szejka Zajeda w Fujairah, sztuczne jezioro na tamie Hatta Dam, czy górskie krajobrazy gór Al Hajar. Jednak mimo wszystko, w porównaniu z tym, co widzieliśmy nad Wielkim Kanionem, w Dolinie Yosemite, czy chociażby naszym bliskim Kotle Małego Stawu, to wciąż nie było WOW.
Jeśli jednak będziecie na wakacjach w Emiratach, a naszym zdaniem naprawdę warto, bo to świetna miejscówka na jesienne i zimowe wakacje i ładowanie akumulatorów, zróbcie sobie przerwę od plażowania, wypożyczcie auto i pojeździjcie po okolicy.
<< Dlaczego warto lecieć do Emiratów na wakacje? (klik) >>