Spis treści
- SINTRA? NIE RÓB TEGO W JEDEN DZIEŃ
- PARK NATURY SINTRA-CASCAIS
- KULTURA I ARCHITEKTURA W SINTRZE
- SINTRA: PAŁAC PENA – MOŻE I KICZ, ALE JEDYNY W SWOIM RODZAJU
- PAŁAC PENA – NIEROZWIKŁANA ZAGADKA
- SINTRA: PARK WOKÓŁ PAŁACU PENA
- ZWIEDZANIE PARKU I PAŁACU PENA W PRAKTYCE
- SINTRA – BILETY
- SINTRA: ZAMEK MAURÓW NICZYM MUR CHIŃSKI
- SINTRA: PRZEPIĘKNA PANORAMA Z ZAMKU MAURÓW
- MIASTECZKO I PAŁAC NARODOWY SINTRA
- SINTRA: ZAGADKOWY OGRÓD OBOK QUINTA DA REGALEIRA
- SINTRA: QUINTA DA REGALEIRA Z APLIKACJĄ
- MNIEJ POPULARNE MIEJSCA. CO WARTO ZOBACZYĆ W SINTRZE?
- JAK DOTRZEĆ DO SINTRY?
- CZY WARTO PRZYJEŻDŻAĆ Z LIZBONY DO SINTRY?
Powiedzmy sobie szczerze: wielkim grzechem jest jechać do Lizbony i nie wystawić nosa poza granice miasta. A to dlatego, że tuż obok kryją się prawdziwe perełki, przyrodnicze, ale i kulturowe! Bajkowy Pałac Pena, średniowieczny Zamek Maurów, tajemniczy ogród przy Quinta de Regaleira, a wszystko to w przepięknym górskim terenie… który ponoć kryje w sobie księżycową energię. Nie ma co się zastanawiać. Trzeba jechać! Nawet gdy pogoda pod psem.
Sintra? Lord Byron, jeden z największych angielskich poetów i dramaturgów, pisał, że to najprawdopodobniej najpiękniejsze miejsce na ziemi. Czasami przypisywane mu jest również powiedzenie „Zwiedzić świat, a przeoczyć Sintrę, to tak, jakby go nie poznać”. Z kolei duński bajkopisarz Hans Christian Andersen, który trafił tu przez przypadek, uznawał za „najpiękniejsze miejsce w Portugalii”, a inne hiszpańskie powiedzenie głosi, że „wyruszyć w świat nie odwiedzając nigdy Sintry, to jak iść na oślep”. Nie mogliśmy zatem być ślepi! Nawet gdy deszcz i wiatr wiał nam w oczy (ach to zwiedzanie w marcu! ;P).
SINTRA? NIE RÓB TEGO W JEDEN DZIEŃ
Nasze zwiedzanie Portugalii zaczęliśmy od małej, położonej 30 km na północny-zachód od Lizbony miejscowości. Plan był bardzo napięty, bo Sintra aż kipi od atrakcji i miejsc, które po prostu trzeba zobaczyć. Niestety nie udało nam się go zrealizować, czego bardzo żałuję.
Zwiedzaliśmy jednak wolniej niż zazwyczaj, bo nie dość, że w większej grupie, z dwójką małych dzieci (w tym z naszą buntującą się i papugującą wszystko co widzi pannicą), to jeszcze w ciąży! Na zwiedzanie zaplanowaliśmy półtorej dnia. W okolicy Sintry spędziliśmy dwie noce: przyjechaliśmy ok. 23.00 w poniedziałek, a wyjechaliśmy w środę ok. 13.00. Dziś wiem, że to zdecydowanie za mało, ale wtedy wzywał nas już ocean – koniecznie zobacz gdzie?! (klik)).
Każdemu kogo zainteresuje Sintra i nie chce mieć poczucia niedosytu (bo przecież nie wiadomo czy kiedykolwiek tu wróci, a szkoda byłoby być tak blisko i czegoś nie zobaczyć) a nie lubi zwiedzać w biegu i po łebkach, polecam nocleg w Sintrze i spędzenie tu co najmniej dwóch dni. Jeśli zastanawiasz się, czy warto i po naszych zdjęciach Sintra wyda Ci się trochę ponura, nie myśl tak! Byliśmy tam w marcu, nie było słońca i bardzo często padało. Przy pięknej pogodzie musi być tam przepięknie… choć i u nas nie było wcale tak źle.
Jeśli zastanawiasz się nad powodem, dla którego warto wyjechać z Lizbony (uznawanej za jedno z piękniejszych miast Europy) i przyjechać do Sintry, to wcale nie są to piękne zamki i pałace, ale przyroda, czyli to, co Zbieraj się lubi najbardziej!
PARK NATURY SINTRA-CASCAIS
Park Natury Sintra-Cascais to jeden z 19 obszarów chronionych w Portugalii. Jego wyjątkowość dostrzegała już grecka bogini łowów Diana (rzymska Cyntia – stąd nazwa Sintra, a wcześniej Cintra), która lubiła tu spędzać czas. W starożytnym świecie okolice dzisiejszej Sintry nazywano Górami Księżyca, bo zbocza gór przy jego świetle świeciły tajemniczym blaskiem. Ponoć do dziś, miejsce ma magiczne właściwości i przyjeżdżają tu ludzie z całego świata by odprawiać rytuały i medytacje. Rozumiecie już, czemu zostaliśmy tu na noc??
Park jest przepiękny i swoim obszarem obejmuje niewysokie pasmo górskie – Serra de Sinta. Najwyższy punkt ma zaledwie 529 metrów nad poziomem morza, ale niech was to nie zwiedzie. Podejścia są ostre i trudne (także w samym miasteczku). To właśnie na nim – zwanym Księżycową Górą – stoi jedna z atrakcji architektonicznych tego obszaru, Pałac Pena.
Niektórzy twierdzą, że nie odczuwa się tu zmęczenia, bo energia Księżycowej Góry jest tak silna – nie potwierdzamy! Byliśmy zmęczeni jak diabli!
Bliskość oceanu i położenie w dolinie sprawia, że panuje tu swoisty mikroklimat, roślinność jest bardzo bujna i zielona, a my wreszcie mogliśmy oddychać pełną piersią. Po wrocławskim smogu bardzo mocno (na plus) odczuliśmy zmianę jakościową powietrza! Co prawda, teraz, w marcu narzekaliśmy na intensywne opady, ale latem klimat jaki panuje w Sintrze jest zbawienny. Jest to nieco chłodniej niż w reszcie kraju. Wpłynęło to na fakt, że to właśnie tutaj swoje rezydencje mieli arystokraci pochodzący nie tylko z Portugalii, ale także Anglii, Niemiec, czy Włoch. Dziś, te piękne budowle jeszcze bardziej zwiększają potencjał turystyczny tego miejsca, a UNESCO objęło ten obszar swoim patronatem.
Park Przyrody obejmuje swoim obszarem kilkunastokilometrowy pas od oceanu Atlantyckiego (Zobacz jakie miejsca w parku nad Atlantykiem polecamy – klik). Warto zobaczyć tu zarówno wybrzeże, jak i przejechać się krętymi, stromymi drogami po górskich miejscowościach, niekoniecznie ograniczając się do samej Sintry.
KULTURA I ARCHITEKTURA W SINTRZE
Prócz tego, że jest to niezwykle ciekawy teren pod względem przyrodniczym, ma także dużo atrakcyjnych miejsc do zobaczenia. Moim zdaniem, nawet podróżując solo lub w dwójkę, nie sposób zobaczyć wszystkiego co ciekawe w jeden dzień. Ba! nawet dwa dni byłoby mało. Nam niestety udało się zobaczyć tylko Pałac Pena, Zamek Maurów, centrum Sintry i Quinta da Regaleira wraz z ogrodem. Ciekawą opcją na zwiedzanie może być skorzystanie z oferty Autobusów Hop On Hop Off, za 18 euro od osoby dorosłej można jeździć po całym parku Sintra.
To co? 3, 2,1… zaczynamy!
SINTRA: PAŁAC PENA – MOŻE I KICZ, ALE JEDYNY W SWOIM RODZAJU
Pałac Pena uznawany jest za jeden z siedmiu cudów Portugalii. Duże zamczysko na szczycie wzgórza zostało otoczone przepięknym parkiem. Pełny krętych ścieżek, oryginalnych drzew, pawilonów i kamiennych ław, stawów i wodospadów kusi rzesze turystów. Podejście z parkingu do Pałacu Pena jest trudne (księżycowa energia, brak zmęczenia… phi! Bujda!). Ostro pod górkę! Sara nie mogła się zdecydować, czy chce iść na nogach, w nosidle, czy na rękach (zdecydowanie odradzamy tu wózek, choć minęliśmy kilku siłaczy). Mieliśmy przymusowy postój (a właściwie to kilka) na opanowanie sytuacji i … złapanie oddechu. Oj trzeba nam było. W sezonie od bramy głównej do wejścia do pałacu jeżdżą hybrydowe autobusy (3 euro), a dodatkowo po parku można jeździć HOP On HOP Off.
Sam pałac wygląda jak zlepek kilku różnych budowli, tak jakby architekt nie mógł się zdecydować, jakie styl architektoniczny i kolor ma mieć rezydencja. Wiele dziedzińców, wieżyczek, balkoników, czy rzeźb utrzymanych w totalnie różnych symbolikach: chrześcijańskiej, indyjskiej, czy arabskiej robi wrażenie bałaganu… ale także ma swój totalny urok i zadziwia oryginalnością. Z jednej strony tandeta, a z drugiej charakter i niepowtarzalność. Takiej samej budowli nie zobaczycie nigdzie indziej, nawet w bajkach!
PAŁAC PENA – NIEROZWIKŁANA ZAGADKA
Zamek został zbudowany na planie klucza! Ponoć żeby zrozumieć i odczytać jego magiczne przesłanie i odkryć dlaczego „tu nic do siebie nie pasuje” trzeba taki klucz posiąść. Nie muszę chyba mówić, że nie jest to łatwe dla zwykłego śmiertelnika.
Pałac Pena to zbudowana w XIX wieku rezydencja rodziny królewskiej przez króla Ferdynanda II. Ów król podobno należał do Iluminatów i był Wielkim Mistrzem Masońskim.
Już sama kolorystyka jest nieprzypadkowa. Zamek ma cztery kolory: czarny, niebieski, żółty i czerwony. To cztery etapy uzyskania słynnego Kamienia Filozoficznego. Każdy kolor symbolizował inną funkcję pełnioną przez budynek: dom zakonny to czerwony, część prywatna jest żółta, a część oficjalna: niebieska.
Samo wnętrze nie zrobiło na nas wrażenia. No może poza kaplicą i licznymi łazienkami. Dziś wiem, że zupełnie nie wiedziałam gdzie patrzeć. W rezydencji na każdym kroku można spotkać wyrzeźbione, magiczne symbole, które zmuszają do myślenia i szukania powiązań z historią, mitologią, czy religią. Myślę, że we wnętrzu jest wiele tajemnych przejść, które niestety dla zwykłego zwiedzającego pozostaną tylko w sferze domysłów.
Bardzo podobała mi się możliwość przejścia murami wokół pałacu i podziwianie krajobrazów z najwyższego wzniesienia w okolicy. Widać ocean, Zamek Maurów, Lizbonę oraz Sintrę z licznymi atrakcjami m.in. Quinta da Regaleira. Przy okazji bardzo dziękujemy za pożyczenie nosidła <3, S. na szczycie postanowiła przestać grymasić i poszła na drzemkę :).
SINTRA: PARK WOKÓŁ PAŁACU PENA
Pałac Pena położony jest w 85 hektarowym romantycznym ogrodzie, który można zwiedzać pieszo, konno, busem lub bryczką. Niestety nie udało nam się po nim pospacerować, ale patrząc na mapę i liczne atrakcje, naprawdę warto, choć biorąc pod uwagę obszar to jeden dzień byłby zdecydowanie niewystarczający!
W parku, prócz przepięknej natury, mieści się wiele interesujących budynków. Moją uwagę przykuł Dom i Ogród hrabiny Edla (Chalet Garden and the Countess D’Edla), drugiej, młodszej o dwadzieścia lat żony króla Ferdynanda. Drewniany domek wykończony popularnym w Portugalii korkiem został zbudowany w alpejskim stylu i miał służyć jako samotnia i miejsce odpoczynku dla króla i jego żony. Trzeba przyznać, że o takiej samotni marzyłby niejeden z nas.
ZWIEDZANIE PARKU I PAŁACU PENA W PRAKTYCE
Ze stacji kolejowej do Zamku Maurów i Pałacu Pena można dojechać autobusem 434 (co 40 min., w sezonie co 20 min.). Koszt pojedynczego biletu wynosi 3 euro. Można wejść też na piechotę, jednak przygotujcie się na strome podejście!
Jeśli jedziecie samochodem, patrzcie na znaki! Zwiedzanie zacznijcie od Zamku Maurów, lub jeśli macie więcej czasu od Konwentu Kapucynów i Domku i Ogrodu hrabiny d’Edla. My zrobiliśmy ten błąd, że chcieliśmy jechać najpierw do Pałacu Pena i beztrosko minęliśmy parkingi w okolicy innych atrakcji nie zwracając uwagi na to, że droga jest jednokierunkowa. Co prawda, nie jest to duża odległość, ale biorąc pod uwagę ograniczenia czasowe oraz górzysty teren, te kilkaset metrów więcej daje w kość, a właściwie w mięśnie nóg. Jeśli już o praktyce mowa, to pamiętajcie, że nie ma tu dużych parkingów, a drogi są naprawdę wąskie! W sezonie z pewnością jest tu bardzo gęsto!
Po okolicy jeżdżą tuktuki, ale są drogie. Za przejechanie 350 metrów od Zamku Maurów do naszego auta Pan zażyczył sobie początkowo 5 euro od osoby. Inny zlitował się nad naszymi maluchami i podrzucił nas (mamy) z dziećmi gratis :D, z uśmiechem od ucha do ucha powiedział, że i tak tam jedzie i mamy wskakiwać.
Kiedy jesteście już na miejscu i chcecie zobaczyć atrakcje w samym parku. Jest opcja zwiedzania przy pomocy parkowych pojazdów elektrycznych hop on hop off (tylko w sezonie wysokim, od 11-19), którymi za 3,5 euro można zwiedzać park wokół Pałacu Pena. Pojazdy mają 10 stacji, na których można wysiadać i wsiadać. Dowiedzieliśmy się o nich dopiero przy powrocie z Pałacu, a szkoda, bo dzięki temu moglibyśmy dotrzeć do miejsc, których niestety nie zdążyliśmy zobaczyć. Postój mieści się m.in. przy wejściu do Pałacu Pena. Na zdjęciu tabliczka pod Pałacem.
SINTRA – BILETY
Bilety do atrakcji w Sintrze (poza QUINTA DA REGALEIRA) najlepiej kupić przez Internet! Możecie liczyć wtedy na min. 5% zniżkę jeśli kupujecie bilet na dwie atrakcje, zniżka rośnie wraz z liczbą atrakcji. Poza tym unikniecie stania w długiej kolejce. Niestety, nie widzimy opcji, żeby kupić przez Internet biletów na wewnętrzny, parkowy hop on hop off, ani autobus hybrydowy.
Do Pałacu Pena obowiązują bilety, osobne do ogrodów i osobne do wnętrza. Następnym razem chyba odpuścilibyśmy sobie zwiedzanie wnętrza, skupiając się na dziedzińcu, murach i ogrodach.
SINTRA: ZAMEK MAURÓW NICZYM MUR CHIŃSKI
Kolejna atrakcja to położony na sąsiednim wzgórzu: Castelo dos Mouros. To pozostałość po IX wiecznym zamku Maurów, czyli muzułmanów, którzy zasiedlali te tereny w średniowieczu. Jego znaczenie było nawet większe niż pobliskiego zamku w Lizbonie. Dziś pozostały niestety tylko dwie wieże oraz mury, które przypominają nam Mur Chiński, oczywiście w mniejszej skali. Należał do Maurów, Wikingów, znów Maurów, aż w końcu trafił w ręce chrześcijańskie. Kiedy na pobliskim wzgórzu swoją rezydencję zbudował król Portugalii, odrestaurował zniszczony licznymi wojnami i trzęsieniem ziemi zamek Maurów. Dzięki temu przywrócił mu funkcjonalność, czyniąc z niego atrakcję turystyczną.
Kiedy dotarliśmy do Zamku Maurów (od Pałacu Pena do Zamku Maurów jest 1,5 km) zaczęło padać, więc weszliśmy tylko na jedną (lewą) stronę budowli, skąd widać było Pałac Pena, który z tej perspektywy przypominał nam nasz rodzimy Zamek Książ. To miejsce nazywane jest Royal Tower, bo to właśnie tutaj lubił przebywać król Ferdynand II i w oddali podziwiać dzieło swojego życia – Pałac Pena. Po drugiej stronie murów jest tzw. Castle Keep, czyli tzw. mała twierdza, siedziba lokalnych władz podczas funkcjonowania zamku.
SINTRA: PRZEPIĘKNA PANORAMA Z ZAMKU MAURÓW
Droga do zamku z głównej drogi jest bardzo przyjemna wśród bujnej roślinności, ale już na samym zamku przygotujcie się na dużą liczbę schodów… ale opłaca się, bo widoki są piękne! Kiedyś położenie zamku na tak wysokim i stromym wzgórzu miało znaczenie strategiczne – ciężko było go zdobyć, a dziś znaczenie krajobrazowe. Z wież i murów roztacza się przepiękny widok, widać nawet ocean! Poza tym, każdy kto pokona takie trudności po dojściu na szczyt może być z siebie dumny!
Ciekawą rzeczą w samym zamku jest obecność dwóch pierścieni murów zamkowych. Pierwsze broniły samego zamku, a drugie ludności, która osiedliła się w bezpośrednim sąsiedztwie. Poza pierwszymi, ale w obrębie drugich murów mieści się budynek kościoła Sao Pedro de Canaferrim. Powstał on już w czasach chrześcijańskich, dziś mieści się tu wystawa historyczna. Jednak w pobliżu można znaleźć pozostałości po Maurach – ruiny meczetu.
MIASTECZKO I PAŁAC NARODOWY SINTRA
Po intensywnym zwiedzaniu Księżycowego Wzgórza przyjechaliśmy do centrum miasteczka. Stanęliśmy na parkingu u podnóża wielkiej góry. Żeby wdrapać się do Pałacu Narodowego Sintra musieliśmy pokonać milion schodów obok opuszczonych i rozpadających się domów. To, co uderzyło mnie w Sintrze, a później w samej Lizbonie, to bieda i zaniedbane kamieniczki. Przykre, że w miejscach, które są tak licznie odwiedzane przez turystów, wciąż brakuje pieniędzy na remonty.
Nie zwiedzaliśmy już samego Pałacu Narodowego Sintra, spojrzeliśmy jedynie z zewnątrz na bryłę budynku, przeszliśmy się uliczkami Sintry, zjedliśmy lody i pognaliśmy na… plac zabaw, a później malowniczymi uliczkami do naszego apartamentu pośród portugalskich pól.
Kolejna atrakcja w Sintrze czekała na nas następnego dnia. Pierwszego byliśmy już mega zmęczeni, a na zagadki w Quinta da Regaleira trzeba mieć przecież siły.
SINTRA: ZAGADKOWY OGRÓD OBOK QUINTA DA REGALEIRA
Dzień wcześniej wypatrywałam rezydencji z wieży na Zamku Maurów i już wtedy (a także po licznych komentarzach i przeczytanych wpisach na innych blogach) wiedziałam, że to będzie coś wyjątkowego.
Tak było, ale połowicznie, bo sama Quinta a Regaleira mnie nie zachwyciła, mimo, że z zewnątrz wygląda naprawdę olśniewająco.
Zupełnie inaczej było w przypadku ogrodu. Ten 4 hektarowy baśniowy ogród to absolutne „must to see” Portugalii. Jeśli podróżujecie z dziećmi to już w ogóle nie ma o czym mówić. Koniecznie musicie zabrać je w świat magii i tajemnicy, gdzie nic nie jest takie na jakie wygląda. Warto przeznaczyć na to miejsce więcej czasu niż na zwykły spacer i … dobrze się do niego przygotować, tak żeby wiedzieć czego szukać. Możecie wcześniej zapoznać się z planem ogrodu, przeczytać książkę Joanny Lamparskiej i Piotra Kałuży „Miasta do góry nogami Podziemia Europy i ich tajemnice”, w której jeden z rozdziałów poświęcony jest właśnie podziemiom Quinta Da Regaleira.
Ogród został wyśniony i zaprojektowany przez milionera, masona i wielbiciela ezorteryki António Augusto de Carvalho Monteiro (pamiętacie, jak na początku pisałam o tajemnej energii tego miejsca?). Stworzył go włoski architekt i scenograf mediolańskiej La Scali Luigiego Maniniego. Nie dziwi zatem, że cały park wygląda jak jedna wielka scenografia. Tu nic nie jest przypadkowe.
Studnia w rzeczywistości nie jest studnią, a raczej wieżą i tajemnym przejściem z wydrążonych pod ziemią tuneli na wzgórze parku. Ponoć odbywały się w niej obrzędy masońskie. Wygląda obłędnie na zdjęciach, niestety nie naszych. Dno studni to róża wiatrów na krzyżu templariuszy. Studnia ma 135 schodów i 9 poziomów – niczym w Boskiem Komedii Dantego. Tu symbol goni symbol, a żeby je wszystkie poznać, zdecydowanie nie jeden spacer. A ktoś chciałby zwiedzać Sintrę w niecały dzień?
SINTRA: QUINTA DA REGALEIRA Z APLIKACJĄ
Pogoda podczas samego zwiedzania nam się udała. Mogliśmy spokojnie zwiedzić park, który patrząc na mapę wydał nam się olbrzymi. Po kilku minutach okazało się, ze mapa ma błędną skalę i odległości wcale nie są tak duże jak wydawało nam się na początku.
Władze parku przygotowały kilka tras zwiedzania. Można śledzić je za pomocą specjalnej aplikacji na telefonie komórkowym działającej trochę na zasadzie virtual reality. W zależności od naszych zainteresowań możemy wybrać ścieżki: architektura, mistyczne groty, raj, mitologia, inicjacja. Aplikacja podaje nam orientacyjny czas spaceru oraz jego długość. Pomaga nam zwrócić uwagę na miejsca i liczne symbole ukryte w parku, wobec których bez niej pewnie przeszlibyśmy obojętnie. Aplikacja dostępna jest po angielsku, portugalsku i hiszpańsku.
Park obok Quinta a Regaleira nas totalnie zachwycił. Intensywna zieleń, piękne rośliny, już w marcu było tu niezwykle uroczo. A co musi dziać się w miesiącach, kiedy te wszystkie drzewa i krzewy rozkwitają, a spacer umila śpiew ptaków – obłęd! Zdecydowanie jest to miejsce, którego nie wolno pominąć, nawet jeśli ktoś nie jest fanem spacerowania wśród drzew.
MNIEJ POPULARNE MIEJSCA. CO WARTO ZOBACZYĆ W SINTRZE?
Niestety, czas nas naglił i wyruszyliśmy dalej nad ocean (klik). Nie udało nam się zobaczyć kilku miejsc, które wydają mi się interesujące. Są rzadziej odwiedzane, bo Sintra odwiedzana jest najczęściej „przy okazji”. Turyści rezerwują sobie na nią kilka godzin albo jeden dzień, a w tak krótkim czasie nie sposób zobaczyć wszystkiego. Co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Jeśli ktoś podróżuje w stylu fast, ma konkretny plan i jest bardzo zdyscyplinowany, to może się udać.
Gdybym była tam odrobinę dłużej to prócz zwiedzenia samego parku wokół Pałacu Pena zajrzałabym jeszcze do Klasztoru Kapucynów w Sintrze. Capuchos’ Convent zbudowany w XVI wieku. Dla kontrastu po bogatych wnętrzach Pałacu Pena i Quinta da Regaleira warto odwiedzić maleńkie cele wykute w skałach i wyłożone korkiem. Klasztor jest w ruinie, ale widać, że zawsze był bardzo skromny i prosty z wykorzystaniem naturalnych głazów do jego konstrukcji. Idealnie wpisuje się w ideę rezygnacji z przyjemności doczesnego świata przez zakonników.
A tu znów wracamy do bogactwa. Pałac Monseratte to wcale nie pozostałość po muzułmańskich przybyszach, ale brytyjskich kupcach. To właśnie oni urządzili tu rezydencję jako mieszankę stylów z całego świata, z wyraźną nutką orientu. Pałac otoczony jest egzotycznym ogrodem, w którym spotkać można rośliny z Australii, Nowej Zelandii, czy Meksyku. To właśnie do tej posiadłości przyjeżdżał Lord George Byron.
JAK DOTRZEĆ DO SINTRY?
Można tu dojechać pociągiem i autobusem. My zdecydowaliśmy się na wynajęcie auta, co samo w sobie dostarczyło nam dodatkowych atrakcji. Przeciskanie się 9-cio osobowym busem przez wąskie drogi górskich, portugalskich miasteczek pozostanie w naszej pamięci na długo. Podobnie zresztą jak wspinanie się autem po stromych podjazdach i jazdę przez pola i lasy. Emocji było co nie miara, szczególnie późnym wieczorem pierwszego dnia, kiedy jadąc za małym autkiem właścicielki domku z airbnb, próbowaliśmy przecisnąć się pomiędzy dwoma murkami, których celem nie jest wcale utrudnianie jazdy, ale chronienie pół uprawnych, zwierząt i roślin przed silnymi, morskimi wiatrami. Jakby ważne nie były, jeżdżenie pośród nich, szczególnie nocą i pierwszy raz, było bardzo stresujące. Ciśnienie skoczyło nam wyżej niż Jackowi podczas półmaratonu w Lizbonie (klik), ale na szczęście udało się przejechać bez szwanku!
CZY WARTO PRZYJEŻDŻAĆ Z LIZBONY DO SINTRY?
Warto, nawet jeśli nie zamierzacie wynajmować samochodu i chcecie przyjechać tutaj komunikacją, zróbcie to! Sintra pod względem przyrodniczym oraz zabytkowym jest bardzo interesująca. Samo miasteczko może i nie robi wrażenia, ale zagęszczenie miejsc interesujących do zobaczenia jest tak duże, że z pewnością nie będziecie się tutaj nudzić. Ba! Będziecie mieli problem z wyborem z czego zrezygnować!
ps. Jeśli nie wiecie jak się odnaleźć w Sintrze, to przy planowaniu skorzystajcie z tej strony.
Sintra przed Wami, czy już za Wami? Co Was interesuje najbardziej? Co chcielibyście polecić?