Spis treści
Przejażdżka żółtym, zabytkowym tramwajem po krętych i stromych uliczkach Lizbony to obowiązkowy punkt programu zwiedzania miasta. Dla nas jednak ta atrakcja jest nieco przereklamowana, zatłoczona i … stresująca. Bowiem w tym małym wagoniku możesz oko w oko stanąć z rzezimieszkiem, który ani myśli zaprzestać swojego procederu. Co gorsza, to właśnie Ciebie będzie chciał zdyskredytować w oczach współtowarzyszy podróży.
Tramwaj w Lizbonie? Sprawdźmy! Po pierwszych, niezbyt pozytywnych wrażeniach z Lizbony w głowie miałam tylko jedno: „tramwaj 28”, który zawiezie nas do głównych atrakcji miasta. On na pewno pokaże mi piękną Lizbonę – myślałam.
<< Zachwyt nad Sintrą – tego nie możesz przegapić będąc w Lizbonie – wyjedź za miasto >>
<< Uwielbiasz ocean? My tak! Zobacz najpiękniejsze miejsca w pobliżu Lizbony, także poza sezonem >>
Na zdjęciu żółte tramwaje na tle Bazylika Estrela, do której dojeżdża tramwaj 28.
TRAMWAJ W LIZBONIE – ALE O CO CHODZI?
Przejażdżka tramwajem w Lizbonie, a dokładniej linią numer 28 jest propozycją na to, by zobaczyć miasto, a przy okazji poznać na własnej skórze trochę historii. Po starym mieście jeżdżą zabytkowe, jednowagonikowe tramwaje. Nie jest to wyłącznie kwestia wabika na turystów, ale także praktyki. Okazuje się bowiem, że nowoczesne nie zawsze jest lepsze. Ciasne i strome podjazdy nie nadają się dla współczesnych tramwajów. Dlatego po pagórkach i pełnych zakrętów uliczkach Lizbony jeżdżą pochodzące z lat trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku tramwaje Remodelado.
Lizboński tramwaj, znany przecież z przepięknych pocztówek i widoczków miasta, to zamknięty drewniany, 66-osobowy wagonik (28 miejsc siedzących), do którego wsiadamy przednimi drzwiami, a wysiadamy tylnymi. Jest to niestety bardzo niepraktyczne rozwiązanie i trudne… jeśli podróżujemy z dzieckiem. Ktoś kto chce wysiąść musi się bowiem przeciskać przez cały wagonik, niezależnie od tego gdzie ma bliżej. A tłok w tramwaju, także poza sezonem, jest straszliwy!
O wiele bardziej podobało nam się rozwiązanie jakie zastosowali amerykanie. Tramwaje, do których można wsiadać bezpośrednio z ulicy.
Weźcie jednak pod uwagę fakt, że akurat my >> Zostawiliśmy serce w SAN FRANCISCO (klik) <<, więc nie wiem, czy jesteśmy wyznacznikiem:) :).
ZWIEDZANIE LIZBONY TRAMWAJEM – TYLKO LINIA 28
Trasa tramwaju jest niezwykle malownicza i wiedzie obok największych atrakcji miasta. Rozpoczyna się na placu Martim Moniz i wiedzie m.in. obok punktu widokowego Miradouro da Nossa Senhora do Monte, czy Miradouro da Graca, tuż obok Katedry Se, pod Zamkiem Św. Jerzego i obok punktu widokowego Portas do Sol, aż do Bazyliki da Estrela i pięknego parku tuż obok. Zależało nam, żeby zobaczyć jak najwięcej dlatego kupiliśmy całodniowy bilet na komunikacje miejską i wielokrotnie wsiadaliśmy i wysiadaliśmy w różnych punktach miasta. Nie było to niestety łatwe (o czym za chwilę).
Trasę tramwaju wraz z konkretnymi przystankami, na których warto wysiąść możecie znaleźć na portalu infolizbona.pl. Jednak czytajcie dokładnie ogłoszenia na przystankach, podczas naszej wizyty trasa była zmodyfikowana (podzielona na odcinki), bo część była w remoncie i niestety nie udało się pokonać jej jednym tramwajem.
Wiedziałam o kolejkach do tramwaju, ale nie sądziłam, że nawet przed sezonem będą tak wielkie. Kiedy dotarliśmy na przystanek (11 rano to zdecydowanie za późno!) skąd odjeżdża ów magiczny tramwaj nr 28 przywitała nas właśnie długa kolejka. Tramwaje podjeżdżały co ok. 10 minut, ale wsiadały do niego maksymalnie 2 osoby, co w żaden sposób nie sprawiało, że kolejka posuwała się do przodu. Kilka godzin stania, jak nie więcej… Nie chcieliśmy tracić czasu więc wsiedliśmy do innego tramwaju (nr 12), który jak się później okazało, zawiózł nas dokładnie tam gdzie tramwaj 28, a my nie musieliśmy długo czekać. Co więcej, tramwaj w środku wygląda dokładnie tak samo jak sławna linia 28. Tak więc moim zdaniem nie ma co czekać na 28-kę, tylko podróżujcie po Lizbonie czym popadnie… miasto jest na tyle „małe”, że nie ma jak się zgubić.
W drugą stronę udało nam się złapać „28”, ale bynajmniej nie była to dla mnie przyjemność. Tłoczno, duszno i… z niemiłym towarzystwem.
MIESZKAŃCY, TURYŚCI I… KTOŚ JESZCZE
Trzeba mieć na względzie, że tramwaj to owszem, atrakcja turystyczna miasta, ale przede wszystkim środek transportu jego mieszkańców. Bo nawet słynny nr 28 to dla mieszkańców zwykły tramwaj komunikacji miejskiej. Prócz turystów spotkamy w nim zatem wielu lokalsów. Niestety, nie zawsze będą to miłe spotkania. Choć takie, w pierwszej chwili mogą się wydawać.
Nie dajcie się jednak zwieść, że kieszonkowcy to bardzo mili ludzie. Empatyczni i do rany przyłóż. Wsiadają do tramwaju, weseli i uśmiechnięci. Z troską patrzą na umęczonych tłokiem i dusznością współpasażerów. A to przytrzymają upadającą Panią na zakręcie, pomogą otworzyć okno, bo przecież strasznie duszno, poradzą jak dotrzeć do… i zaczną usadzać pasażerów. No bo jak to! Wielkie naklejki na szybach o tym, żeby ustąpić miejsca… a nikt ich nie respektuje?
Dziecko w nosidle, a ty stoisz? Ta Pani w złotej biżuterii i starannym makijażu i torebce Louis Vuitton musi Ci ustąpić miejsca. To nic, że tobie wygodniej jest stać. Ona powinna wstać i zwolnić miejsca!
Kobieta w ciąży! Musi jej Pan ustąpić. Pan, koniecznie Pan (dobrze ubrany, z drogim zegarkiem). Nie ważne, że siedzi Pan po drugiej stronie tramwaju.
EMPATYCZNI KIESZONKOWCY
A wtedy… myk… zawartość torebki i kieszeni ląduje w ręku troskliwego kieszonkowca, który nie był wcale bezinteresowny. On po prostu wybrał ofiarę i chciał doprowadzić do tego by wstała, a wtedy łatwiej byłoby mu dokonać łupu.
Byłam tak zmęczona tłokiem i duchotą w tramwaju, że nic nie widziałam i zapomniałam o kieszonkowcach. Fakt, że w podróży zazwyczaj „nie wyglądam” i pewnie zwyczajnie nikt nie miałby ochoty mnie okraść, dodatkowo dodawał mi pewności i spokoju. Przed wyjazdem czytałam liczne ostrzeżenia przed złodziejami w zatłoczonych miejscach, ale nie pomyślałam, że zdarzy się to na moich oczach. Nasz kolega Łukasz, który razem z Jackiem przebiegł półmaraton w Lizbonie, był jednak bardziej uważny i nie dał się nabrać na uprzejmości młodych mężczyzn. Czuł, że coś się święci. Stał i obserwował co też oni wyczyniają i … kiedy zobaczył rękę kieszonkowca w kieszeni ofiary nawiązał kontakt wzrokowy z rzezimieszkiem licząc na to, że się speszy i wystraszy. Złodziej owszem wyciągnął rękę z kieszeni, ale nie wyglądał na skruszonego i przystąpił do ataku.
– Are you gay? Why you’re looking at me? – krzyknął do Łukasza, a jego koledzy zaczęli się śmiać przytulając się do niego (choć szczerze mówiąc trudno było w takim tłoku się nie przytulać).
Zrobiło się głośno, śmiesznie… choć myślę, że Łukaszowi wcale nie było do śmiechu. On sam, z 4 letnim dzieckiem obok siebie, a wokół 5 mężczyzn sugerujących, że jest innej orientacji seksualnej i ich zaczepia.
Ich uwaga skoncentrowała się na skłonnościach Łukasza. Nie wiem, czy udało się ich jakość odwieść od kradzieży. Wierzę, że tak, bo kiedy wysiedliśmy z tramwaju na ostatnim przystanku i skierowaliśmy się do parku po drugiej stronie ulicy, widzieliśmy na sobie ich groźny wzrok. Nie wiem jak trzeba było zareagować, żeby tych pięciu mężczyzn nie było górą. To co jednak ważne, to fakt, że pozory mylą. Wilka w owczej skórze można spotkać także w lizbońskim tramwaju.
Dlatego, w tłocznych, turystycznych miejscach trzeba uważać, chować cenne przedmioty i nie dać się zwieść uprzejmościom ze strony współpasażerów.
Tramwaj w Lizbonie kosztuje 2,9 Euro. Bilet można kupić bezpośrednio u kierowcy, ale trzeba pamiętać by mieć odliczoną kwotę. Pojedyncze bilety można kupić w kioskach i odpowiednio oznaczonych punktach.
My polecamy jednak korzystanie z kart Viva Viagem lub 7 Colinas, które można kupić m.in. na stacjach metra w biletomatach, albo bezpośrednio w okienku. Karty można nabić określoną kwotą, która zostanie potrącona każdorazowo przy wejściu do tramwaju. Bilet na przejazd jest wtedy tańszy niż u kierowcy, bo za przejazd autobusem, tramwajem, windą lub metrem zapłacimy 1,4 Euro. Kartę można też doładować pojedynczymi biletami na konkretną liczbę przejazdów.
Jeśli planujecie dużo jeździć warto zdecydować się na bilety 24-godzinne lub dłuższe. Koszt takiego biletu podczas naszego pobytu to 6,3 Euro. Bilet zaczyna działać przy pierwszym skasowaniu. Co ważne, a o czym nie doczytaliśmy, to to, że na karcie nie może w jednym momencie być nabita kwota do wykorzystania na pojedyncze bilety i bilet 24-godzinny tzn. jeśli macie od kogoś kartę z jakimiś środkami, to nie nabijecie na nią już biletu czasowego.
Jeśli szukacie bardziej kompleksowych informacji, znów odsyłamy Was na infolizbonę.
Macie doświadczenia z żółtymi tramwajami w Lizbonie? Może macie podobne odczucia co my?