Spis treści
- CZY DZIECKO DA RADĘ WĘDROWAĆ PRZEZ KILKANAŚCIE KILOMETRÓW KILKA DNI Z RZĘDU?
- CZY JA DAM RADĘ WĘDROWAĆ Z OBCIĄŻENIEM?
- DLACZEGO ZDECYDOWALIŚMY SIĘ NA NOCLEGI W SCHRONISKACH?
- WĘDRÓWKA Z KARPACZA DO SZKLARSKIEJ PORĘBY Z DZIEĆMI – NASZA TRASA
- DZIEŃ 1: KARPACZ – STRZECHA AKADEMICKA – SAMOTNIA
- DZIEŃ 1: WYMARZONY NOCLEG W SAMOTNI
- DZIEŃ 2: OKOLICE MAŁEGO KOTŁA (NIEBIESKI SZLAK, DOMEK MYŚLIWSKI, STRZECHA AKADEMICKA)
- DZIEŃ 3: POLANA W KARKONOSZACH – PIELGRZYMY – SCHRONISKO ODRODZENIE – DVORAKOVA BOUDA
- DZIEŃ 3: ŚCIEŻKA NAD REGLAMI
- DZIEŃ 4: DVORAKOVA BOUDA – CZARNY KOCIOŁ JAGNIĄTKOWSKI – ŚNIEŻNE STAWKI – SZRENICA
- DZIEŃ 4: NAJBARDZIEJ WYMAGAJĄCY, ALE I NAJPIĘKNIEJSZY
- DZIEŃ 4: ŚCIEŻKA NAD REGLAMI – ODCINEK OD BAŻYNOWYCH SKAŁ DO ROZDROŻA POD JAWOREM
- DZIEŃ 4: CZARNY KOCIOŁ JAGNIĄTKOWSKI – ŚNIEŻNE STAWKI
- DZIEŃ 4: ŚNIEŻNE STAWKI
- DZIEŃ 4: ŚCIEŻKA NAD REGLAMI PRZEZ ŚNIEŻNE KOTŁY
- DZIEŃ 4: SCHRONISKO POD ŁABSKIM SZCZYTEM
- DZIEŃ 4: SCHRONISKO POD ŁABSKIM SZCZYTEM – SCHRONISKO NA SZRENICY
- STOP! CZY DALEJ IDĄ Z WAMI DZIECI?
- DZIEŃ 5: SZRENICA – HALA SZRENICKA – KOŃSKIE ŁBY – GÓRNA STACJA WYCIĄGU – TRZY ŚWINKI
- DZIEŃ 5: HALA SZRENICKA
- DZIEŃ 6: HALA SZRENICKA – OWCZE SKAŁY – JAKUSZYCE
- WĘDRÓWKA Z KARPACZA DO SZKLARSKIEJ PORĘBY – JAKUSZYC DONE!
- DZIEŃ 7: MICHAŁOWICE – KOCIOŁKI – ZŁOTY WIDOK – KAMIENIOŁOM
Pomysł na wędrówkę z Karpacza do Szklarskiej Poręby chodził za nami już od dawna. Czekaliśmy jednak, aż Sara zacznie samodzielnie pokonywać dłuższe dystanse, by móc iść tylko z jednym nosidłem. Udało się nam w tym roku. Ramię w ramię z czterolatką, a z dwulatką na plecach przeszliśmy niemal 50 km po karkonoskich szlakach. W tym wpisie podzielimy się z Tobą naszą trasą oraz pokażemy absolutną perełkę. Naszym zdaniem najpiękniejszy szlak Karkonoszy – Ścieżkę nad Reglami.
W Karkonosze wybraliśmy się całą rodziną. Tak zresztą podróżujemy na co dzień, czy to na mikropodróże po Dolnym Śląsku, czy dalekie eskapady na inny kontynent.
Sara (4 lata) wędruje z nami po górach niemal od urodzenia. W tym roku zaczęła na własnych nogach przemierzać dłuższe dystanse. Kiedy zobaczyliśmy, że bez większego problemu jest w stanie przejść 10 km po górach, w naszej głowie zapaliła się lampka nadziei. Brak konieczności brania dla niej dodatkowego nosidła, to była szansa, by już w tym roku zrealizować marzenie o dłuższej wędrówce po Karkonoszach.
Iga (2 lata) zdecydowaną większość trasy spędziła w nosidle na moich plecach (używamy nosidła ergonomicznego LennyLamb). Choć, tak jak to jest z młodszym dzieckiem, bardzo chce naśladować siostrę. Na pomysł by iść samodzielnie, często wpadała podczas najbardziej stromych i trudnych podejść.
W tym wpisie zdradzimy Ci nie tylko trasę naszej kilkudniowej wędrówki, ale pokażemy też najpiękniejsze miejsca jakie widzieliśmy i podpowiemy, gdzie dołączyć na zielony szlak, jeśli wybierzesz się w góry bez noclegu.
Zanim jednak przejdziemy do konkretów, kilka słów wyjaśnienia. Wędrowanie po górach z dziećmi to coś zupełnie innego niż wędrowanie bez nich. Niby oczywiste, jednak wiele osób wciąż ma z tym problem i albo nie chodzi w góry wcale, albo przecenia możliwości swoje i dziecka.
Jeśli jednak jesteś niecierpliwy i już się nie możesz doczekać przejdź od razu do trasy (ale jednak polecam przeczytać całość:). W przypiętych stories na Instagramie zapisałam relacje, które kręciliśmy podczas wyprawy.
CZY DZIECKO DA RADĘ WĘDROWAĆ PRZEZ KILKANAŚCIE KILOMETRÓW KILKA DNI Z RZĘDU?
Jeśli marzy Ci się podobna wyprawa, trzymam kciuki. Taka wędrówka to prawdziwa przygoda, która pozostanie w pamięci na długo. Pamiętaj jednak, by mierzyć zamiary na siły i dobrze się przygotować do takiej wycieczki. Jeśli dopiero zaczynasz chodzenie po górach z dziećmi, sprawdź się na krótszych trasach, albo takich, z których będziecie mogli w razie czego wrócić np. wyciągiem.
Zobacz! Łatwe trasy w Karkonoszach dla rodzin z dziećmi
Odpowiedz sobie na pytanie czy Twoje dziecko da radę? Jeśli nie da fizycznie, albo wizja wycieczki w góry nie jest dla niego atrakcyjna (jeszcze), zacznij od krótkich, jednodniowych wycieczek, by rozpalić w nim górską pasję.
Zabierz dziecko do punktów widokowych, oglądajcie góry i rozbudzajcie ciekawość. Pomyśl co Twoje dziecko lubi i starajcie się zapewnić mu na trasie właśnie takie atrakcje.
U nas największą zabawą są kamienie, strumienie i jagodowe krzaczki przy szlaku. Fajnie sprawdza się też poszukiwanie motylków, obserwacja mrówek, robienie zdjęć aparatem, czy wypatrywanie lornetką.
Ważne jest też to, byś jako rodzic… wrzucił na luz. Nie można szukać problemów tam, gdzie ich nie ma, bo wtedy nikt nie będzie cieszył się z tej wyprawy. To, że dziecko będzie umorusane od jagód, poplamione od soku, czy w momencie braku sił zje o jeden batonik, czy lizak więcej niż normalnie, to naprawdę nie koniec świata.
Nie bez znaczenia są też miejsca, w których nocujecie. Schronisko na Hali Szrenickiej ma plac zabaw i salę zabaw, podobnie zresztą jak większość schronisk w Czechach. To idealna nagroda (lub cel) dla kilkulatka po całodniowej wędrówce. W Dvorakovej Boudzie mieliśmy nawet trampoliny. Kiedy po niemal 12 km dotarliśmy zmęczeni do schroniska… Sara jak gdyby nigdy nic poszła skakać.
GRUNT TO DOBRE TOWARZYSTWO!
Wiele osób pisało nam, że ogromnym motywatorem jest pójście na wycieczkę w większej grupie dzieci. W naszym przypadku jak na razie towarzystwo działa na Sarę demotywująco. Ale może po prostu musimy trafić na odpowiednich kompanów, albo poczekać, aż trochę podrosną :)
CZY JA DAM RADĘ WĘDROWAĆ Z OBCIĄŻENIEM?
Jednak dziecko to jedno, ale Twoja kondycja też jest ważna. Powiedziałabym wręcz, że ważniejsza. Bo jeśli dziecko zobaczy, że ty nie dajesz rady i ledwo zipiesz przez większą część trasy, a zamiast rozmawiać o doświadczeniach na trasie, burkasz do niego ze złością, samo będzie miało problem z motywacją.
Zanim zaczniesz planować wycieczkę, pomyśl czy dasz radę, jeśli okażę się, że trzeba będzie nieść dziecko? U nas w krytycznych momentach Jacek brał Sarę na barana – choć trzeba przyznać, że motywacja słowna i częste zatrzymywanie się na trasie na dodatkowe mini-atrakcje, pomagały w sytuacji gdy brakowało sił. Na szczęście podwózka „na barana” zdarzała się rzadko, bo i tak Jacek szedł objuczony co najmniej jak szerp w Himalajach.
Początkowo planowaliśmy spędzić w górach 5 nocy (skończyło się na 6). Prócz dzieci mieliśmy całkiem pokaźny plecak pełen ekwipunku i rzeczy „pierwszej potrzeby”. Nie było zatem mowy o tym, by brać drugie nosidło. Dlatego z realizacją tego marzenia czekaliśmy, aż Sara będzie wędrować sama. I tak już nie zmieściły nam się w plecakach śpiwory (korzystaliśmy z pościeli w schroniskach), czy jedzenie (żywiliśmy się wyłącznie w schroniskach). Mieliśmy ze sobą tylko przekąski i rzeczy pierwszej potrzeby. Dziś o pakowaniu tylko kilka słów, ale wkrótce napiszemy Wam o tym więcej.
Bardzo ważne jest, by wyruszając na szlak mieć odpowiednie buty. Rozumiem, że w butach za kostkę jest gorąco, ale tak jest zdecydowanie bezpieczniej i o tyle ile w przypadku innych rzeczy można iść na kompromis, to w przypadku butów już nie. Szczególnie jeśli w planach macie kamieniste drogi jak np. dojście zielonym szlakiem na Śnieżne Stawki, czy do Odrodzenia.
DLACZEGO ZDECYDOWALIŚMY SIĘ NA NOCLEGI W SCHRONISKACH?
Powód był prosty. Nie chcieliśmy tracić czasu i energii na zejścia do miejscowości. Marzyliśmy o wędrówce w góry, podczas której nie musieliśmy się nigdzie spieszyć. Poza tym nie chcieliśmy wstawać zbyt wcześnie rano:) Po prostu cały dzień przeznaczyliśmy na wędrówkę, a przejścia wielokrotnie zajmowały nam dwa razy więcej czasu niż przewidywała mapa. Poza tym przy przejściu górami z Karpacza do Szklarskiej schodzenie na dół byłoby zupełnie bez sensu.
Jednak, po doświadczeniu nocowania z dziećmi w schronisku uważam, że to fantastyczna przygoda (nawet mimo braku własnej łazienki) i polecam każdej podróżującej rodzinie!
WĘDRÓWKA Z KARPACZA DO SZKLARSKIEJ PORĘBY Z DZIEĆMI – NASZA TRASA
Zanim wyruszyliśmy w góry, zarezerwowaliśmy noclegi. W przypadku Samotni z kilkutygodniowym wyprzedzeniem i tak naprawdę przebieg wyprawy dostosowaliśmy właśnie do dostępności miejsca w tym schronisku. Akurat wypadały w tygodniu, bo w weekendy jest jeszcze trudniej trafić na wolne pokoje. Dlatego zaczęliśmy właśnie od Karpacza, a nie z Jakuszyc. Noclegi w Dvorakovej Boudzie i na Szrenicy rezerwowaliśmy 2 tygodnie wcześniej, na Hali Szrenickiej udało nam się 1-dzień przed.
Przed wyjściem przygotowaliśmy ramowy plan wyprawy, czyli wiedzieliśmy, którym szlakiem chcemy iść i gdzie nocujemy. Ale jeśli śledzicie nasze stories, wiecie, że na bieżąco dostosowywaliśmy trasę do naszych aktualnych możliwości i chęci.
Zrezygnowaliśmy np. drugiego dnia z wejścia do Domu Śląskiego i na Śnieżkę (dodatkowe 10 km), bo wejście żółtym szlakiem do Strzechy Akademickiej, mimo że krótkie, dość mocno dało nam popalić. Odpuściliśmy też pójście na taras widokowy nad Śnieżnymi Kotłami piątego dnia (kolejne 10 km). Zmienił się także nasz plan zejścia „na dół”.
Trasę wyznaczałam na https://mapa-turystyczna.pl/. Wiele osób poleca mapy.cz i uważa, że są lepsze. Ja jednak mam jakiś sentyment do mapy turystycznej, albo po prostu nie lubię przyzwyczajać się do nowych aplikacji, jeśli z tych starych jestem zadowolona.
Prócz tego mieliśmy też mapę papierową. Z jednej strony pomagała nam w orientacji. Z drugiej była swoistą atrakcją dla dzieci.
Wędrówka z Karpacza do Szklarskiej Poręby podsumowanie
? Łącznie przez 7 dni w Karkonoszach zrobiliśmy 50 km (44,1 km w górach i ok 6 km po Michałowicach).
? 13 km – tyle wynosił nas najdłuższy odcinek jednego dnia (czwartego)
?♀ Najwięcej przewyższeń to także dzień czwarty: 621 m w górę i 485 m w dół.
? Najkrótsze było przejście z Karpacza pierwszego dnia – ale też bardzo wymagające, bo żółty szlak jest dość stromy. Niemal 460 m podejścia na odcinku 3,2 km, a potem jeszcze kawałek stromego zejścia po kamieniach.
⬆ W sumie podchodziliśmy 2047 m, a ⬇ schodziliśmy 1987 m.
? Najwyżej byliśmy na wysokość 1370 m n.p.m. (1362 m Szrenicy + jakieś 8 m na drugim piętrze Schroniska :D).
? 1178 m n.p.m. – nasza średnia wysokość.
? Szliśmy wszystkimi 5 kolorami szlaków (żółty, czerwony, niebieski, zielony, czarny). Najbardziej podobał nam się zielony.
? Odwiedziliśmy 7 schronisk, a spaliśmy w 5, w tym jednym po czeskiej stronie.
Wędrówka z Karpacza do Szklarskiej Poręby, nasza trasa:
Siódmego dnia pokręciliśmy się jeszcze po okolicy Michałowic – poszliśmy na Kociołki, Złoty Widok i do nieczynnego już kamieniołomu. Już nie zaznaczałam tego na mapie, bo poruszaliśmy się poza szlakami, ale z zegarkiem w ręku wyszło nam 6 km.
Bądź z nami na Instagramie! W przypiętych stories zapisałam relacje z podróży.
Dobra, a teraz przechodzimy do mereitum, czyli obiecana relacja i trasa.
DZIEŃ 1: KARPACZ – STRZECHA AKADEMICKA – SAMOTNIA
W góry wyruszyliśmy dość późno, bo dopiero w niedzielę po południu (wręcz pod wieczór). Dzięki czemu na szlaku było już bardzo mało osób, bo właściwie wszyscy już zeszli, albo schodzili na dół.
Wystartowaliśmy żółtym szlakiem z Rozdroża Łomnickiego, niedaleko dolnej stacji wyciągu krzesełkowego i Dzikiego Wodospadu w Karpaczu.
Do przejścia mieliśmy raptem 3,9 km, 478 m podejść i 76 m zejść.
Żółty szlak z Karpacza “na górę” wiedzie równą, szeroką drogą. To dawny tor saneczkowy, o czym może Wam przypomnieć napotkany po drodze granitowy głaz z wyrytymi saniami rogatymi. My niestety go przegapiliśmy.
Początkowo droga prowadzi przez gęsty las wzdłuż Złotego Potoku i obok Łomnicy. Startujemy z poziomu około 800 metrów n.p.m., czyli wędrujemy wśród roślinności regla dolnego.
Momentami jest dość stromo i męcząco, szczególnie jeśli idzie się z obciążeniem. Według mapy podejście powinno zająć 1 godzinę i 45 minut. Nam z czterolatką, dużym plecakiem i dwulatką w nosidle zajęło dokładnie 2 godziny i 8 minut. Ale wlicza się w to krótki postój na Strzesze Akademickiej.
Podejście mimo że stosunkowo krótkie, było dla nas dość wymagające i trudne. Sami wielokrotnie nie mieliśmy sił, a co dopiero Sara. Na szczęście weszła na górę o własnych siłach, bo Jacek nie dałby rady wziąć jej na barana. Tego dnia Iga była u niego w nosidle z przodu, a ja niosłam mały plecak. W kolejnych dniach już się zamieniliśmy – Iga czuła się lepiej na moich plecach. Poza tym uważam, że na kamienistych ścieżkach tak jest po prostu bezpieczniej.
Zatrzymaliśmy się na kilka minut w Strzesze Akademickiej, skąd podziwialiśmy zachód słońca. Choć Sarę najbardziej zainteresował… mieszkający tu kot. Kiedy go zobaczyła, dostała nagłego przypływu sił goniąc za nim wokół schroniska.
W Strzesze Akademickiej zmieniliśmy szlak na niebieski, obeszliśmy budynek schroniska i zeszliśmy do Kotła Małego Stawu. Ten kawałek szlaku jest wąski i kamienisty i wiedzie ostro w dół. Zajmuje około 10 minut.
Zobacz! Pomysł na karkonoski spacer: Świątynia Wang – Samotnia – Strzecha Akademicka – Dziki Wodospad
DZIEŃ 1: WYMARZONY NOCLEG W SAMOTNI
Niestety, do Schroniska Samotnia dotarliśmy już po zamknięciu bufetu (20! Pamiętajcie o tym planując górskie wycieczki z nocowaniem w górach). W Samotni spędziliśmy 2 noce. W małym pokoiku na 2. piętrze, z własną umywalką i… gniazdkiem. Jak się okazało byliśmy jedyni, którzy mogli liczyć na prąd w pokoju.
WC i prysznice znajdowały się na 1. piętrze i pomijając doświadczenia bambusowej chaty na jednej z filipińskich plaż i równie egzotycznej Chatki Puchatka w Bieszczadach z noclegiem na glebie ;P, była to nasza pierwsza noc bez własnej łazienki od baaaardzo dawna.
O tym, by nocować w Samotni, marzyliśmy już od dawna. Śniadanie zjedzone z widokiem na Mały Staw i pionową ścianę kotła jeszcze zanim przyjdą tu tłumy, zostanie w naszej pamięci na długo.
Podobnie jak ulewa i chmura, które przykryła budynek schroniska gęstą mgłą, że przez moment nie było nic widać. Na szczęście jednak burza nas ominęła, choć prognozy mówiły coś zupełnie innego.
Uwaga! Jeśli zauroczyło Was to miejsce, pamiętajcie o tym by rezerwować pokoje z długim wyprzedzeniem. Najlepiej dzwonić bezpośrednio do schroniska i pytać o najbliższe wolne terminy. My próbowaliśmy od 2 lat wstrzelić się w jakiś weekend. Jak widać udało się dopiero teraz, a i tak nie był to weekend a my… dostosowaliśmy przebieg wyprawy i nasze wakacyjne plany do Samotni.
DZIEŃ 2: OKOLICE MAŁEGO KOTŁA (NIEBIESKI SZLAK, DOMEK MYŚLIWSKI, STRZECHA AKADEMICKA)
Początkowo planowaliśmy, że drugiego dnia pójdziemy „na lekko” z Samotni, przez Strzechę Akademicką na Równię pod Śnieżką i wejdziemy na najwyższy szczyt Karkonoszy (zobacz trasę). Zmieniliśmy jednak plany, żeby już na samym początku nie nadwyrężyć Sary. Postanowiliśmy pospacerować po okolicy.Tym bardziej, że jest naprawdę niczego sobie.
Wybraliśmy się niebieskim szlakiem tuż pod ścianą kotła do Domku Myśliwskiego, a potem tą samą drogą wróciliśmy do Samotni. Ponoć wczesnym rankiem na skałach można spotkać muflony – nam się niestety nie udało.
Obiad postanowiliśmy zjeść na Strzesze Akademickiej. Dlatego wdrapaliśmy się niebieskim szlakiem 600 m z 75 m przewyższenia. Niby niedużo, ale ścieżka jest kamienista i potrafi dać w kość szczególnie jeśli ktoś idzie w górę :) Poprzedniego dnia ten sam kawałek przeszliśmy w drugą stronę. Moim zdaniem z tego miejsca można zrobić najpiękniejsze zdjęcie Samotni w Kotle Małego Stawu.
Siedząc na tarasie przy Strzesze Akademickiej zaintrygował nas szlak wiodący przez środek łąki. Kiedy zjedliśmy już obiad podeszliśmy kawałek, aż do punktu, w którym żółty szlak (ten sam, którym wchodziliśmy pierwszego dnia) łączy się z czarnym, prowadzącym pod Kopę i do Domu Śląskiego.
Do schroniska wróciliśmy już drogą dojazdową „Na Śnieżkę”. Ledwo przekroczyliśmy próg i zaczął padać deszcz. Chmura zeszła aż do poziomu wody dając nam niezapomniany spektakl.
Łącznie po okolicy Schroniska Samotnia zrobiliśmy około 5 km. Tego dnia, mimo że zakładaliśmy tylko “aklimatyzację” i leniwe spacery, pokonaliśmy 250 m podejść i tyleż samo zejść :).
NIEBIESKI SZLAK DO SAMOTNI
Niebieski szlak ze Świątyni Wang w Karpaczu (lub wcześniej z Białego Jaru) do Samotni jest jednym z najczęściej odwiedzanych szlaków w polskich Karkonoszach. Nic dziwnego, jest przepiękny, a dodatkowo dość prosty. Kiedy Sara miała kilka miesięcy, pokonaliśmy go… wózkiem (wózek musi być jednak naprawdę dobry, a wy… mocno zdeterminowani). Na górskie wyprawy w Karkonoszach zdecydowanie polecamy nosidło.
Zobacz! Jak wjechaliśmy do Samotni wózkiem? I czy to był dobry pomysł?
Zobacz! Samotnia i Strzecha Akademicka jednego dnia zobacz plan wycieczki.
Latem szlak wiedzie tuż pod ścianą kotła. Zimą, z uwagi na spadające lawiny, poprowadzony jest drogą „Na Śnieżkę” i właśnie tą drogą można na upartego wjechać tu wózkiem. Jednak my zachęcamy by, o ile to oczywiście możliwe, wybierać letnią wersję szlaku. Trasa dla kilkuletnich nóżek jest co prawda dość wymagająca, ale daje niesamowite doznania i satysfakcję.
A tu nasza mapka z drugiego dnia:
DZIEŃ 3: POLANA W KARKONOSZACH – PIELGRZYMY – SCHRONISKO ODRODZENIE – DVORAKOVA BOUDA
Trzeciego dnia zaczęliśmy kierować się już w stronę Szklarskiej Poręby. Mieliśmy do wyboru, albo iść górą – Głównym Szlakiem Sudeckim, który na tym od odcinku jest równocześnie Drogą Przyjaźni Polsko-Czeskiej, lub dołem – zielonym szlakiem.
Kusiła nas intensywna zieleń i zapewnienie niektórych, że jest to najpiękniejsze miejsce w całych Karkonoszach. Wybór był zatem prosty. Tego dnia mieliśmy do przejścia 11,1 km i 455 m podejść + 424 m zejść.
Wyruszyliśmy rano niebieskim szlakiem z Samotni do Polany, na której kiedyś stało Schronisko im. Bronka Czecha. Tym razem zdecydowaliśmy się na lżejszą, zimową wersję szlaku, żeby oszczędzić siły na późniejszą wędrówkę po kamieniach. Ten odcinek trasy zrobiliśmy szybciej niż informowała nas mapa :)
Mimo że był środek tygodnia i zapowiadało się na deszcz, na Polanie było bardzo dużo ludzi. Kierowali się albo niebieskim szlakiem do Samotni, albo tak jak my na Pielgrzymy. Na Polanie odbiliśmy na żółty szlak i po 30 minutach (czyli idealnie zgodnie z mapą) dotarliśmy do pierwszego celu.
Droga, szczególnie na ostatnim kawałku, była dość stroma (140 m przewyższenia na bardzo krótkim odcinku) i prowadziła po kamiennych schodach. Nogi paliły, a Sara wskoczyła do taty na barana.
Tu zrobiliśmy pierwszy postój. Sara chwilę poskakała po skałach, choć zabawę przerwał strach przed deszczem… Na szczęście tylko pokropiło, a my po kilkunastu minutach poszliśmy dalej.
Zobacz! Pielgrzymy – co to za miejsce i jak zaplanować wycieczkę na kilka godzin?
DZIEŃ 3: ŚCIEŻKA NAD REGLAMI
W przeciwieństwie do tłumu, który przewalił się przez Pielgrzymy, nie poszliśmy żółtym szlakiem na Słonecznik, ale wróciliśmy na zielony (kilkanaście metrów poniżej Pielgrzymów) – czyli Ścieżkę nad Reglami, a właściwie jej pierwszą część, bo cały szlak ma ok. 28 km.
Na szlaku byliśmy sami. Zauroczył nas już od pierwszych kroków. Gęsta, intensywna roślinność Karkonoszy. Drewniane pomosty poprowadzone wśród wilgotnych łąk górnego regla. Kosodrzewina, jagodowe krzaczki oraz wyłaniające się zza drzew widoki na Kotlinę Jeleniogórską.
Ścieżka nad reglami poprowadzona jest na wysokości ok. 1200 m n.p.m., w miejscu gdzie roślinność regla górnego przechodzi w pas subalpejski – czyli kosodrzewiny.
To było to, o co nam chodziło! O takiej górskiej przygodzie marzyliśmy.
Ten odcinek szlaku przez rok był niedostępny. Remont trwał od października 2018 roku. Mieliśmy więc okazję wędrować po niemal nowiutkich kamiennych ścieżkach, drewnianych kładkach oraz dwóch nowych mostkach.
Zatrzymywaliśmy się na tym szlaku nie raz. Jednym z takich miejsc był środek lasu z powalonymi, uschniętymi drzewami, które odsłoniły Kotlinę Jeleniogórską. Stały się też swoistym placem zabaw dla naszych dziewczyn. Dalej czekał na nas… tor przeszkód na ścieżce – duże kamienie, wyrwy, drewniane pomosty – na zielonym szlaku zdecydowanie jest co robić i nie ma nudy. Choć rodzic musi mieć się na baczności, bo idąc z kilkulatkiem, trzeba go mocno asekurować.
Po jakichś 4 godzinach dotarliśmy do Odrodzenia. Tu zrobiliśmy dłuższy postój na obiad i regenerację. Byliśmy wykończeni… i żałowaliśmy, że nie zarezerwowaliśmy pokoju tutaj.
Kiedy złapaliśmy drugi oddech, wyruszyliśmy Głównym Szlakiem Sudeckim w stronę Szrenicy, odbijając w pewnym momencie do czeskiego schroniska – Dvorakova Bouda położonym po drugiej części Głównego Grzbietu Karkonoszy.
Schronisko, a właściwie trzy stojące obok siebie schroniska w Szpindlerowym Młynie, powitały nas ciszą, spokojem i totalną sielanką. Na dzieci czekał tu plac zabaw i dwie trampoliny, a na łąkach pasły się krowy i owce. Idealnie!
Przypomnę, że tego dnia pokonaliśmy 11,1 km i 455 m podejść i 424 m zejść. Według mapy cały odcinek od Samotni powinien zająć 3 h 34 min, nam wyszło niemal 2x dłużej.
DZIEŃ 4: DVORAKOVA BOUDA – CZARNY KOCIOŁ JAGNIĄTKOWSKI – ŚNIEŻNE STAWKI – SZRENICA
Czwarty dzień, to był najtrudniejszy, a zarazem obfitujący w najpiękniejsze miejsca etap naszej górskiej wędrówki. Pokonaliśmy tego dnia 12,3 km i 585 m podejść i 449 m zejść. Według mapy wędrówka powinna nam zająć 4h 13 min, a w rzeczywistości zajęła 8h 30min. Oczywiście z wieloma postojami na drodze wynikającymi ze zmęczenia, ale i chęci przebywania w niektórych miejscach jak najdłużej.
DZIEŃ 4: NAJBARDZIEJ WYMAGAJĄCY, ALE I NAJPIĘKNIEJSZY
Rano obudziliśmy się z małym kryzysem. Górskie krajobrazy cieszyły oko, plac zabaw i trampolina kusiły dzieci, a towarzystwo krów, owiec i bliskość dobrej czeskiej gospody, skutecznie utrudniały nam opuszczenie Dvorakovej Boudy. Zaczęłam zastanawiać się czy nie przełożyć rezerwacji kolejnego noclegu – niestety nie było na to szans.
Około 10 wyruszyliśmy na szlak. Początkowo ciężko nam było wejść w rytm wędrówki. Tym bardziej, że szliśmy asfaltem ostro w górę. Musieliśmy jednak wdrapać się ponownie na Główny Grzbiet Karkonoszy, by za chwilę z niego zejść. Dziś, kiedy patrzę na mapę i widzę, że na odcinku zaledwie 500 m pokonaliśmy 57 m przewyższenia, dochodzę do wniosku… żeby nie sugerować się do końca mapą. Bo naprawdę było ciężko.
Poszliśmy najpierw żółtym szlakiem do Petrovej Boudy. Schronisko kilka lat temu doszczętnie spłonęło, ale już zostało odbudowane. Nie wiem czy oferuje już miejsca noclegowe, ale gospoda wyglądała na działającą. Tu zmieniliśmy szlak na czerwony i niebieski. Po 200 m dotarliśmy na zielony – ten właściwy!
Teraz czekało na nas 1,2 km zejścia ostro w dół. Na tym odcinku spotkaliśmy tylko jedną parę – żeby było bardziej magicznie, była to Ania z Gór Izerskich, którą poznaliśmy w maju tego roku. Spotkaliśmy się tu zupełnie przez przypadek. Ania wchodziła czarnym szlakiem z Jagniątkowa (do Bażynowych Skał, gdzie zielony szlak skręca już w stronę kotłów, “z dołu” można dojść w 2h i 15min). Ania poszła dalej w górę, w stronę Głównego Grzbietu Karkonoszy, a my już za chwilę, właśnie na Bażynowych Skałach, mieliśmy skręcić w lewo.
Jednak tak bardzo się zagadaliśmy, że przegapiliśmy rozejście szlaków. Kiedy wróciliśmy do skrzyżowania, zupełnie nie rozumieliśmy jak mogliśmy nie zauważyć znaku. Jednak kilka osób pisało nam, że w tym miejscu zdarzyło się to nie tylko nam.
DZIEŃ 4: ŚCIEŻKA NAD REGLAMI – ODCINEK OD BAŻYNOWYCH SKAŁ DO ROZDROŻA POD JAWOREM
Skręciliśmy na zielony szlak – Ścieżkę nad Reglami. Podobnie jak dzień wcześniej, znów na usta nasunęło nam się wielkie “wow”.
Drewniane pomosty nad torfowiskami, gęsty świerkowy las z delikatnie śpiewającymi ptakami nad głową, małe polanki pełne jagodowych krzaczków – magia! A do tego cały szlak tylko dla nas! To właśnie takie miejsca, a nie zatłoczone najpopularniejsze szlaki, to dla nas kwintesencja górskiej wędrówki.
Zanim znaleźliśmy się w Czarnym Kotle Jagniątkowskim, pokonaliśmy kolejne 2,8 km i jakieś 97 m podejść i 75 m zejść. Dużo kamieni na ścieżce, jak widzicie, nudy nie było.
O 13.24 dotarliśmy do Czarnego Kotła Jagniątkowskiego, a dokładniej do Rozdroża pod Jaworem. W przeciwieństwie do innych rozdroży, nazwa pochodzi nie od szczytu góry, czy skał, ale od rosnącego tu wiekowego drzewa. Można tu wejść niebieskim i czarnym szlakiem z Jagniątkowa w niecałe 2 godziny.
Wyświetl ten post na Instagramie.
DZIEŃ 4: CZARNY KOCIOŁ JAGNIĄTKOWSKI – ŚNIEŻNE STAWKI
Czarny Kocioł Jagniątkowski leży na wysokości 1098 m n.p.m. To jednej ze słabiej wykształconych karkonoskich kotłów, co w żaden sposób nie umniejsza jego uroku. Ściany kotła sięgają wysokości 1325 m, częściowo porośnięte są lasami świerkowymi i kosodrzewiną.
Posiedzieliśmy dłuższą chwilę nad szemrzącym potokiem Wrzosówka z widokiem na strome ściany Czarnego Kotła. Mieliśmy Jaworowę Łąkę tylko tylko dla siebie.To bardzo cenny przyrodniczo obszar, dlatego wiele lat temu, jeszcze jak nie było KPN-u utworzono tu ścisły rezerwat przyrody. Dziś, podobnie jak w innych częściach parku zejście z drewnianej kładki jest zabronione.
Pogoda była wymarzona na taką wyprawę. Dziewczyny najadły się jagód i… kabanosów, a my poszliśmy dalej, choć bardzo kusiło nas by zostać tu dłużej. Chyba już wtedy przeczuwaliśmy, że na Śnieżnych Stawkach nie będzie tak pusto.
Iga poczuła wędrowniczy zew i postanowiła iść sama. Moje barki z jednej strony odpoczęły, ale z drugiej ciągłe schylanie się i asekurowanie przy pokonywaniu kolejnych skalnych stopni, dało się mocno we znaki. Sara z kolei (po 5 km w nogach) miała pierwszy poważny kryzys. Przez chwilę Jacek poniósł ją na barana.
Minęliśmy Rozdroże pod Śmielcem, a potem pod Wielkim Szyszakiem – tu można dotrzeć z Jagniątkowa i Michałowic by wejść na najbardziej znany odcinek Ścieżki nad Reglami – czyli ten prowadzący do wnętrza Śnieżnych Kotłów.
„Z dołu” na szlak doszło wiele osób, więc chwilami szliśmy gęsiego. Od Czarnego Kotła Jagniątkowskiego do Śnieżnych Stawków pokonaliśmy 181 m podejść i 37 zejść na odcinku 2,3 km. Trasa dała nam w kość, szczególnie pod koniec – na etapie od Rozdroża pod Wielkim Szyszakiem do wnętrza samych kotłów. Byliśmy już jednak dość mocno zmęczeni… i marzyliśmy o tym by przycupnąć na skale nad jednym ze stawków.
DZIEŃ 4: ŚNIEŻNE STAWKI
W miarę wchodzenia do wnętrza kotłów, zmieniał się krajobraz. Poczuliśmy jakbyśmy zmienili kraj. I zamiast po Karkonoszach, wędrowali po Alpach, a może nawet jakimś kraju śródziemnomorskim (to przez słońce, które tam wyszło).
Śnieżne Kotły to dwa polodowcowe kotły wcinające się w zbocze Wielkiego Szyszaka i Łabskiego Szczytu. Mały i Wielki Kocioł rozdzielone są skalistą grzędą. Skały kotła osiągają wysokość nawet 200 metrów. Dno Kotłów leży na wysokości 1175-1240 m n.p.m., a górna krawędź sięga ok. 1480 m n.p.m.
Wyglądają fenomenalnie zarówno z oddali, widziane z góry, jak i z dołu. Jednak przede wszystkim są najciekawszym przyrodniczo regionem Karkonoszy – występuje tu wiele endemicznych gatunków roślin, w tym także charakterystyczne dla klimatu alpejskiego.
Na wysokości 1260 m n.p.m. można odpocząć nad malowniczymi stawkami. Sezonowo jest ich w tym miejscu nawet 8, a 2 są całoroczne. Stawki są bezodpływowe, a poziom wody zależy od grubości pokrywy śnieżnej. W tym roku śniegu było wyjątkowo mało, o czym przekonałam się będąc tutaj w styczniu. Wtedy też stojąc na punkcie widokowym 200 metrów wyżej, wymarzyłam sobie, że odwiedzę to miejsce jeszcze w tym roku.
Nie było łatwo, bo trasa jest trudna. A my postawiliśmy sobie wysoko poprzeczkę idąc tu „na ciężko” – po 3 dniach w górach, z ciężkim plecakiem, czterolatką za rękę i dwulatką na plecach. Jednak się opłacało. Dla takich widoków i tej satysfakcji: zrobiliśmy to!
Zobacz! Śnieżne Stawki widziane z punktu widokowego w styczniu
Zobacz! Jak dotrzeć na Śnieżne Stawki (tekst już wkrótce)
Byliśmy już mocno zmęczeni, ale na szczęście szybko się zregenerowaliśmy siedząc na jednym z kamieni tuż nad wodą. Choć wcale nie było to łatwe, bo w przeciwieństwie do wcześniejszy miejsc, w których odpoczywaliśmy, tutaj musieliśmy niemal walczyć z innymi o wolny kamień. Ludzi było multum, a byliśmy tu w środę około 15.
DZIEŃ 4: ŚCIEŻKA NAD REGLAMI PRZEZ ŚNIEŻNE KOTŁY
Przed nami było jeszcze ok. 5 km. Do najbliższego schroniska i możliwości zejścia w dół ze Śnieżnych Stawków, jest 2,2 km, co według mapy powinno zająć około 40 minut – nam zajęło to dokładnie 2x tyle, czyli 80 minut. Trasa ma 68 m podejść i 108 m wejść. Jednak to nie one stanowią o jego trudności.
Droga prowadzi po dużych kamieniach nad przepaścią, za to z pięknym widokiem na Kotlinę Jeleniogórską. Dodatkowa trudność, to popularność szlaku. Tłumy nie ułatwiają wędrówki z dziećmi, które wiadomo, często się zatrzymują i idą dość wolno. W wielu miejscach jest tak wąsko, że nie ma się jak wyminąć.
Zimą ten szlak, jak i samo wejście do dna Śnieżnych Kotłów. jest zamknięty z powodu groźby lawin. Patrząc na trudność szlaku nie umiem sobie wyobrazić, by wędrować tędy po mokrych, czy oblodzonych skałach więc zupełnie mnie to nie dziwi.
Dziwi mnie natomiast, że nad Śnieżnymi Stawkami spotkaliśmy tak wiele osób, które zupełnie nie były przygotowane na taką wędrówkę. Sandały, krótkie tenisówki, czy nawet adidasy przed kostkę to nie jest najlepsze obuwie dla dziecka (ani dorosłego) na taką trasę. Bardzo zachęcamy do tego, by zabierać dzieci w górę, ale prosimy, róbcie wszystko z głową! Począwszy od spakowania odpowiednich butów (najtańsze buty trekkingowe dla dzieci za kostkę w decathlonie naprawdę dają radę) na wyborze szlaku kończąc.
Gdyby nie dodatkowa para rąk – bo spotkaliśmy tu moją siostrę, która wybrała się w Karkonosze na wycieczkę biegową, pewnie szlibyśmy jeszcze dłużej. A tak ona skupiła się na Sarze, a my nieśliśmy plecak i Igę i… rozkoszowaliśmy się pięknymi widokami!
DZIEŃ 4: SCHRONISKO POD ŁABSKIM SZCZYTEM
Do Schroniska pod Łabskim Szczytem dotarliśmy o 17.17. Schronisko położone jest na rozległej karkonoskiej łące na wysokości 1168 m n.p.m. Intensywnie zielony dach schroniska widać z wielu wyżej położonych zakątków Karkonoszy. Z okien budynku oraz tarasu widokowego roztacza się widok na Szklarską Porębę, Kotlinę Jeleniogórską, Góry Izerskie i Góry Kaczawskie.
Kto wie, może gdyby były otwarte noclegi, to kusiło by nas zostać tu na noc. My jednak zjedliśmy szybką zupę i wyruszyliśmy dalej… na Szrenicę położoną niemal 200 m wyżej i jakąś godzinę marszu dalej. O dziwo! Udało nam się pokonać tą trasę szybciej niż zakładała mapa!
Do Schroniska pod Łabskim Szczytem można dotrzeć z Jagniątkowa, Michałowic (ok. 3h) i Szklarskiej Poręby (ok. 2h 15min).
Zobacz! Śnieżne Kotły w jeden dzień – propozycja tras (już wkrótce!)
DZIEŃ 4: SCHRONISKO POD ŁABSKIM SZCZYTEM – SCHRONISKO NA SZRENICY
Ostatni odcinek trasy na ten dzień, to 2,8 km. Trzeba podejść 214 m i zejść 22 m. Szlak jest niezwykle malowniczy, bo prowadzi już na poziomie piętra kosodrzewiny. Doskonale widać stąd Szklarską Porębę, Kotlinę Jeleniogórską, ale i Schronisko na szczycie Szrenicy.
Droga prowadzi po Szrenickich Mokradle – w dużej części po drewnianych pomostach i bywa nazywana „Mokrą drogą”. Na szczęście my przeszliśmy ją suchą nogą.
W pewnym momencie zielony szlak dołącza do Głównego Szlaku Sudeckiego (szlak czerwony) i prowadzi przez Trzy Świnki, aż do Rozdroża pod Szrenicą (moja nazwa) gdzie należy odbić na czarny szlak na górę.
My jednak w kosodrzewinie dostrzegamy znak „Szrenica 15” i brukowaną ścieżkę pomiędzy krzewami. Idziemy nią. Może to dlatego udało nam się zrobić trasę szybciej, ale ciii… :)
Resztką sił o 19.09 docieramy na Szrenicę (1362 m n.p.m.). Jest sukces! To jest nasz 33. km wędrówki. Od początku naszej wyprawy pokonaliśmy już 1842 m przewyższeń i 1276 m zejść. Odbieramy klucze do pokoju, jemy szybką kolację i rozkoszujemy się cudownym widokiem na zachód słońca nad Karkonoszami z okna pokoju.
STOP! CZY DALEJ IDĄ Z WAMI DZIECI?
Dawno nie pisałam o dzieciach. Jak one zniosły ten, dość trudny dzień? Otóż dzieci szybko się regenerują. Przynajmniej nasze. A może to ta potężna dawka świeżego górskiego powietrza? Albo jagody w naleśnikach mają siłę gumi-jagód? Wystarczyło im zaledwie 10 minut przy stoliku w jadalni, by dostać nagłego przypływu sił i urządzać sobie wyścigi między stolikami. Nie miałam siły przywoływać ich do porządku, a doskonale zdaję sobie sprawę, że komuś mogło to przeszkadzać, dlatego szybko poszliśmy do pokoju. A tam? Nie, nie, moje dziewczynki nie poszły spać, ani nawet nie usiadły grzecznie z kredkami nad kartką papieru. Urządziły sobie tor przeszkód korzystając z wszystkich schroniskowych sprzętów.
DZIEŃ 5: SZRENICA – HALA SZRENICKA – KOŃSKIE ŁBY – GÓRNA STACJA WYCIĄGU – TRZY ŚWINKI
Początkowo tego dnia planowaliśmy zejść ze Szrenicy i nocować już w Szklarskiej Porębie w jakimś dobrym hotelu z basenem. Niestety, nie zrobiliśmy rezerwacji i okazało się, że wszystkie ciekawsze propozycje są już wyprzedane. Poza tym życie „w górach” tak bardzo nam się spodobało, że zmieniliśmy plany i zarezerwowaliśmy jeszcze jeden nocleg w położonym zaledwie 1,1 km od Schroniska na Szrenicy, Schronisku na Hali Szrenickiej (zejście 161 m).
Nie mieliśmy co prawda hotelowego basenu, ale własna łazienka po 5 dniach korzystania ze wspólnej na korytarzu, to był luksus! Zdecydowanie polecamy to schronisko!
Myśleliśmy, że może udałoby nam się pomaszerować czerwonym szlakiem na punkt widokowy nad Śnieżnymi Kotłami (ok. 10 km), ale Sara była zbyt zmęczona. Tym bardziej, że w Hali Szrenickiej czekał na nas plac zabaw – kolejny atut schroniska – i przepiękny rudy kot.
Namówiliśmy ją jednak na spacer wokół Szrenicy. Z Hali Szrenickiej poszliśmy zielonym szlakiem do Końskich Łbów. Podejście było dość strome i motywowanie Sary do wędrówki było bardzo trudne. Zapewnialiśmy ją, że poskaczemy po skałkach… bo pamiętam (choć mogę się mylić), że jako nastolatka była taka możliwość. Dziś jednak okazało się, że nie można na nie wchodzić. Na szczęście mieliśmy w zanadrzu jeszcze Trzy Świnki – czyli grupę skalną położoną po przeciwległej stronie Szrenicy.
Poszliśmy dalej zielonym szlakiem mijając górną stację wyciągu kanapowego ze Szklarskiej Poręby. Droga, która obchodzi stożek Szrenicy od wschodniej strony jest technicznie trudna. Wąska, kamienna ścieżka prowadzi po dużych głazach ze szczelinami. Jest jednak niezwykle malownicza i widokowa. Co rusz zatrzymywaliśmy się, żeby popatrzeć na “Mokrą drogę”, którą pokonaliśmy poprzedniego dnia.
Kiedy szlak dochodzi do skrzyżowania z czerwonym szlakiem, my skręcamy w prawo, w stronę Trzech Świnek – zespołu granitowych skałek, które swoim wyglądem przypominają trzy prosiaczki…
Zaglądamy jeszcze do Schroniska na Szrenicy po medal zdobywcy Szrenicy, a potem już schodzimy na Halę Szrenicką.
Zobacz! Spacer wokół Szrenicy i zejście przez Halę Szrenicką i Wodospad Kamieńczyka do Szklarskiej Poręby (już wkrótce!)
DZIEŃ 5: HALA SZRENICKA
Dziewczyny z Jackiem idą na plac zabaw, skąd cudownie widać zachód słońca nad Górami Izerskimi, a ja idę jeszcze sprawdzić wychodzący stąd zielony szlak w stronę Jakuszyc. Gdyby nie świadomość, że rodzina na mnie czeka, pewnie zaszłabym aż do Jakuszyc. Tak było mi tam dobrze. Podskórnie czułam jak ciężko będzie odnaleźć się znów „na dole” i nie chciałam by „ta chwila tam na górze” się kończyła.
DZIEŃ 6: HALA SZRENICKA – OWCZE SKAŁY – JAKUSZYCE
To już nasz ostatni dzień wędrówki z plecakami.
Początkowo planowaliśmy, że wrócimy z Hali Szrenickiej do Schroniska pod Łabskim Szczytem i stąd czarnym i niebieskim szlakiem zejdziemy do Michałowic, gdzie zaplanowaliśmy odpocząć po całej wyprawie. Później zrodził się pomysł, żeby jednak zejść z Hali do Wodospadu Kamieńczyka. Obie trasy jednak znaliśmy i opisaliśmy je tutaj.
Tej zielonej, którą „odkryłam” poprzedniego dnia – jeszcze nie. A ten wieczorny spacer był dla mnie zapowiedzią pięknej zielonej przygody na zakończenie naszej karkonoskiej wędrówki. Wybór był zatem prosty.
Zielony szlak z Hali Szrenickiej do Jakuszyc to 7 km po przepięknym szlaku. Pokonaliśmy raptem 54 m przewyższenia w górę i 362 m w dół. W porównaniu z tym co zaserwowaliśmy sobie 2 dni wcześniej, to było jak spacer po parku.
Szlak wiedzie po pięknym karkonoskim lesie, pełnym leśnych polanek i mokrych torfowisk, nad którymi poprowadzono drewniane pomosty. W części to teren Karkonoskiego Parku Narodowego, ale w okolicach strumienia wchodzimy już na teren Nadleśnictwa. Tu niestety pomosty są gorzej utrzymane, w połowie drogi widnieje tylko tabliczka „uwaga” i faktycznie trzeba uważać, bo szczebelki są połamane i dość niebezpieczne.
Szlak prowadzi tuż obok Owczych Skał – dużej grupy skalnej położonej na wysokości 1041 m n.p.m. Skały osiągają nawet 20 m wysokości. Nie dość, że same w sobie wyglądają pięknie, to jeszcze są dobrym punktem widokowym na Schronisko na Hali Szrenickiej, Szrenicę i Stację Nadawczą RTV nad Śnieżnymi Kotłami.
Wokół pełno jagodowych krzaczków, a my idziemy dalej w otoczeniu wełnianek, naparstnic, fruwających motyli. W pewnym momencie górska ścieżka zmienia się w szutrową drogę i prowadzi wzdłuż Kamiennej. Iga postanawia zakończyć wędrówkę z przytupem i decyduje się by pokonać ostatnie 2 km na własnych nogach. Z kolei Sarę „przy życiu” trzyma obiecany basen i dziadek czekający już na parkingu.
WĘDRÓWKA Z KARPACZA DO SZKLARSKIEJ PORĘBY – JAKUSZYC DONE!
Po 3 godzinach dochodzimy do Jakuszyc. Tu kończą się Karkonosze, a zaczynają Góry Izerskie. Udało się! Przeszliśmy z Karpacza (798 m n.p.m.) do Jakuszyc (858 m n.p.m.) głównie na wysokości 1100-1200 m n.p.m. !
Nasza trasa po górach miała nieco ponad 44 km długości, 2047 m podejść i 1987 m zejść.
Zobacz! Jakuszyce – Hala Szrenicka – Wodospad Kamieńczyka – pomysł na spacer (już wkrótce)
DZIEŃ 7: MICHAŁOWICE – KOCIOŁKI – ZŁOTY WIDOK – KAMIENIOŁOM
Ostatni dzień w Karkonoszach przeznaczyliśmy na odpoczynek w Michałowicach. Nie bylibyśmy jednak sobą, gdybyśmy nie poszli na “krótki” spacer. Jak się później okazało przeszliśmy sobie tego dnia około 6 km dobijając do pełnych 50 km w Karkonoszach!
Po kilku godzinach pluskania się w stawie, bieganiu boso po trawie, zabaw na trampolinie, zjeżdżalni i domku na drzewie oraz ściance wspinaczkowej, idziemy do michałowickiego lasu.
Kierujemy się w stronę punktu widokowego w centrum Michałowic i dalej na Złoty Widok w Michałowicach, aż do nieczynnego już kamieniołomu. Po drodze czekają na nas atrakcje w postaci fantazyjnych skałek z kociołkami wietrzeniowymi i jaskiniami. Idealne miejsce na krótki spacer z pięknym widokiem.
Trasy do Kociołków i do punktu widokowego nie ma na mapie turystycznej, ale jeśli chcielibyście skusić się na ten spacer, to zarezerwujcie około godziny. Do przejścia z parkingu będzie ok. 3 km. My z naszego miejsca noclegu zrobiliśmy ich ok. 5 km. Później jeszcze na mapie dostrzegamy “polanę widokową” pod Michałowicami i pokonujemy kolejny kilometr (w dwie strony) by przekonać się, że widok zarósł, są gęste chmury, a my i tak nie polatamy dronem, bo to teren Karkonoskiego Parku Narodowego.
Zobacz! Co robić w Michałowicach? Jak trafić na Kociołki i punkt widokowy Złoty Widok w Michałowicach?
WĘDRÓWKA Z KARPACZA DO SZKLARSKIEJ PORĘBY – CO BYŚMY DZIŚ ZROBILI INACZEJ?
Hmm.. odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa bo wydaje mi się, że nie popełniliśmy dużych błędów podczas planowania trasy i samej wędrówki. To, że udało nam się wszystko zrealizować, to także ogromna zasługa sprzyjającej pogody :) Nie było ani za zimno, ani za ciepło, a deszcz pokropił nas tylko w okolicy Pielgrzymów. Jednak pogody nie przewidzisz… nawet jeśli śledzisz wszystkie możliwe prognozy. Mieliśmy zatem ogromne szczęście.
Owszem, kiedy trzeciego dnia dotarliśmy zmęczeni do Odrodzenia, pytałam w duchu czemu tu nie śpimy, a do przejścia mamy jeszcze 2 km. Później przypomniałam sobie, że chodzi o to, by kolejnego dnia być jak najbliżej Śnieżnych Kotłów, bo czwarty dzień mieliśmy najdłuższy i zdecydowanie najbardziej wymagający. Może następnym razem (choć Dvorakova Bouda jest naprawdę świetna i chcielibyśmy tu wrócić) przenocowali byśmy w Petrovej Boudzie (jeszcze bliżej samego szlaku) i później zamiast na Szrenicy, nocowali byśmy najpierw w Schronisku pod Łabskim Szczytem (czyli skrócili byśmy trasę czwartego dnia). Teraz jednak nie było takiej możliwości.
Jeśli miałabym jednak powiedzieć co na pewno zrobilibyśmy inaczej, to… dołożyłabym dodatkowy 1-2 dni i zaczęła wędrówkę już na Przełęczy Okraj. Tak, by przejść całe Karkonosze na raz:) Wszystko jednak jeszcze przed nami.
Jeśli zaś chodzi o sam ekwipunek, to bardzo chcieliśmy spakować się w jeden plecak, tak aby Jacek nie niósł dwóch – ja niosłam Igę. Niestety, nie udało nam się, a i tak mieliśmy ograniczony bagaż i wiele rzeczy zostawiliśmy na dole. O tym na pewno jeszcze napiszę w kolejnym wpisie.
ILE KOSZTOWAŁA NAS TA KILKUDNIOWA WĘDRÓWKA Z KARPACZA DO SZKLARSKIEJ PORĘBY Z DZIEĆMI?
Łącznie za spędzenie 7 dni w Karkonoszach, nocując i jedząc w schroniskach, wydaliśmy ok. 2 145 zł za całą czwórkę. Trzeba pamiętać jednak, że w schroniskach płaci się zazwyczaj za osobę/łóżko, w związku z tym, często za Igę (2 lata) nie płaciliśmy w ogóle. Podobnie jest w przypadku jedzenia – nasze córki jedzą naprawdę niewiele, jedna porcja na dwie to dla nich nawet za dużo:).
Uwaga! Nie doliczyliśmy do tego kosztu zakupów przekąsek przed wyjazdem, ani dokupienia potrzebnego sprzętu (dziewczyny wyrosły z butów za kostkę, a na taki szlak to była wręcz konieczność, a ja potrzebowałam wygodnych spodni trekkingowych). O samym ekwipunku – co się przydaje, a co niekoniecznie, napiszemy wkrótce.
Ps. A tymczasem na koniec zapraszam Was do śledzenia nas w social mediach. Każda Wasza reakcja niezmiennie nas cieszy, pomaga nam rozwijać bloga, podróżować więcej i … dzielić się tymi podróżami z Wami.
https://www.facebook.com/zbierajsiePL/
https://www.instagram.com/zbierajsie/