Milion dolarów w Las Vegas

with 5 komentarzy

Jesteśmy w mieście, w którym łatwiej kupić marihuanę niż mleko (próbowaliśmy… kupić to drugie, bo to pierwsze proponowano nam trzy razy). Las Vegas to miasto, które nigdy nie śpi, a nagromadzenie dziwnych ludzi na kilometr kwadratowy jest tak wielkie, że po chwili sam czujesz się co najmniej dziwnie. Witamy w mieście neonów i kasyn. Pośrodku pustyni. Nie mogliśmy tego nie zobaczyć i … nie wygrać miliona dolarów.

Do naszego hotelu w Las Vegas dotarliśmy około 19. Wybór hoteli i moteli jest ogromny, a ceny bardzo zachęcające, bo miasto kusi turystów, by przyjechali i zostawili w kasynach swoje oszczędności. Co prawda później, przy płaceniu okazuje się, że do ceny hotelu musisz doliczyć jeszcze opłatę klimatyczną lub resortową. W naszym przypadku cena prawie się podwoiła :P. No cóż.

Nad miastem góruje Stratosfera

Zdecydowaliśmy się na nocleg w hotelu Statosfera. Jest co prawda oddalony zarówno od NEONów, jak i legendarnego Stripa, ale planowaliśmy wybrać się tam tylko raz i bardziej zależało nam na znośnej cenie, standardzie i … ładnym basenie. Poza tym, w Stratosferze jest wieża widokowa, a goście hotelowi mają na nią dużą zniżkę (zamiast 25 dolarów płacą 5). Wieczorem wjechaliśmy na 350 metrową wieżę (platforma widokowa jest trochę niżej, na 345) i podziwialiśmy miasto z góry.

 

 

Sarze bardzo spodobało się jacuzzi (woda była mega gorąca) i chillowe rytmy puszczane przez DJ’a.

Polacy w Vegas

Poranek w Vegas postanowiliśmy spędzić na spotkaniu z naszą rodaczką mieszkającą nieopodal. Mariola razem z mężem przyjechała tu na początku lat 80-tych. Początkowo mieszkała w Chicago, a od kilku lat mieszka w Utah. Podpytaliśmy ją trochę o to, jak się żyje w USA i o podróże po Stanach. Bowiem razem z mężem podróżują bardzo dużo i są olbrzymią pomocą dla Polaków podróżujących po kraju Wuja Sama. Na facebookowej grupie „Podróże po USA” podpowiadają gdzie jechać, co zobaczyć i czy warto. To niesłychanie miłe! Bardzo dziękujemy!

Nie tylko Vegas – przejażdżka po okolicy

Za radą Marioli i jej męża wybraliśmy się na zaporę Hoovera na granicy stanów Arizona i Nevada (Las Vegas jest w Nevadzie). Niestety nie wychodziliśmy na zewnątrz, bo było już późno, a my mieliśmy zaplanowane jeszcze kilka atrakcji na ten dzień.

Pojechaliśmy do… parku. Tak dla odmiany :P. Tym razem był to park stanowy – Red Rock Canyon. Trochę pobłądziliśmy, bo GPS skierował nas do resortu o tej nazwie. Na szczęście jednak udało nam się trafić. Na wjeździe świetnie wyglądająca czerwona skała, która z bliska okazała się ogromna! Po parku prowadzi pętla, z licznymi punktami widokowymi, którą można pokonać samochodem lub na rowerze. Z punktów widokowych tradycyjnie wiele tras trekkingowych i wspinaczkowych. My tym razem zeszliśmy tylko kilka metrów od punktu widokowego ku czerwonej skale.

Gdzie jest kowboj – poszukiwanie kowboja?

Znacie ten neon? Do Vegas pojechaliśmy zupełnie bez przygotowania. Nie mieliśmy żadnego planu. Plan zaczął rodzić się w trakcie: a może by tak zobaczyć neon kowboja – powiedział Jacek. Wpisaliśmy na GPS: Vegas Vic i zostaliśmy skierowani pod hotel Golden Nugget. Zapytaliśmy boja hotelowego, czy słyszał o sławnym neonie kowboja, bo GPS wskazuje nam to miejsce. Powiedział, że nic o takim neonie nie wie! Zostawiliśmy zatem auto na parkingu i poszliśmy szukać sami. Okazało się, że tylne (albo chyba raczej przednie;)) wejście hotelu wychodzi bezpośrednio na słynną Fremont Street Experience, gdzie była nasza „zguba”, ale nie tylko!

To co zobaczyliśmy jest nie do opisania. Serio, nie napiszę Wam nic poza tym, że: jestem pruderyjna!

No dobra. Było coś co mi się tam podobało. Tyrolka nad ulicą, tuż pod dachem świecącym się w amerykańską flagę.

zbierajsie.pl las vegas usa trip fremont street experience

No dobra. Neony też były fajne.

Ale wszystko inne było przerażające!  :D :D :D

zbierajsie.pl las vegas usa trip fremont street experience krolik

Czy można wejść z dzieckiem do kasyna?

Przed wyjazdem zastanawialiśmy się, czy będziemy mogli wejść z dzieckiem do kasyna. Zupełnie niesłusznie, bo w Las Vegas kasyna wychodzą wręcz na ulicę. Żeby dostać się do recepcji hotelu musieliśmy minąć najpierw setki, jak nie tysiące maszyn, ruletek, czy stołów do pokera.

kasyno, zbierajsie

Odpowiadając zatem na pytanie: czy można wejść do kasyna z dzieckiem? Można, ale nie jest to dobre miejsce dla dziecka. Smród papierosów, dziwni ludzie wpatrzeni w ekrany maszyn, głupawo naciskający guzik z nadzieją, że im się poszczęści. Chociaż, jak tak na nich patrzyłam to nie widziałam w ich oczach nadziei. Sama nie wiem co widziałam? Albo obłęd, albo totalną nudę.

The Strip i podróż autobusem

Wróciliśmy do hotelu i zostawiliśmy auto na parkingu. Postanowiliśmy na nogach iść do The Strip, żeby zobaczyć słynne hotele, fontanny i inne cuda. Nasz hotel był bardzo daleko, więc wracaliśmy autobusem. W wesołym autobusie zapach przetrawionego alkoholu mieszał się z ziołem… Byliśmy jednymi z nielicznych trzeźwych na obu piętrach busa :o (Mamy nadzieję, że kierowca nic nie palił :o). Las Vegas chyba nie można zwiedzać na trzeźwo… powrót autobusem okazał się dłuższy niż na piechotę (korki, przystanki pod każdym hotelem i długie postoje) – to zdecydowanie jedna z atrakcji do odwiedzenia ;).

Przeżyjecie wtedy prawdziwe Las Vegas Parano.

 Wygraliśmy milion

Hmm skłamałabym gdybym powiedziała, że nie mieliśmy nadziei, że może nam się poszczęści :P. Czyż nie byłoby cudownie móc Wam napisać: wygraliśmy milion! Bardzo chcieliśmy wygrać milion dolarów w Las Vegas! Poszliśmy zatem do kasyna. Jednak zdążyłam dwa razy nacisnąć przycisk w maszynie i … wygrywałam!! Kiedy podeszła Pani z informacją, że nie mogę grać (czyli naciskać przycisku) z dzieckiem na ręku. W sumie to mądre!!! Nie dopytywałam już, czy mogę stać obok i patrzeć jak mąż naciska guzik :P. Wróciłam do pokoju, a Jacek został sam na placu boju z zadaniem: wygraj :D :D :D!

Ponoć kto nie ma szczęścia w kartach ten ma szczęście w miłości. Myślę, że tyczy się to także maszyn, jak i ruletki.

Moja mama mówi, że wygrałam już swój milion dolarów. Jacek najwidoczniej też już swój wygrał, a właściwie to już DWA, bo … wrócił po 40 minutach. Kilka dolarów mu zostało :P

Także ten… 16 maja mija nam 10 lat od chwili gdy się poznaliśmy.

A żeby nie było tak słodko to rozpoczynamy pisanie poradnika: Jak nie zwariować ze sobą w podróży ;P

Już jutro wracamy do parków realizować wyzwanie #52oddechynatury. Chociaż w planach mamy Dolinę Śmierci – będzie gorąco! Oby było czym oddychać!

5 Responses

  1. Mariusz Malinowski
    |

    Świetny materiał :) Czytało się jednym tchem.

  2. Urszula Gliwińska - Zbieraj
    |

    Nieźle się uchachałam:) Zdjęcia tradycyjnie już cudne ,w komplecie z tekstem super!!! Powodzenia na kolejnych trasach i miejscach!!!:):):)

  3. Zbieraj się
    |

    Nie dziękujemy :) powodzenie się przyda, bo trasy się wydłużają :) zakładaliśmy 2500mil na całość,a już to przekroczyliśmy :o

  4. Zbieraj się
    |

    Zapraszamy do dalszej lektury! Mamy nadzieję, że inne relacje też Ci się podobały :)

  5. Mariola Wrobel
    |

    dziekujemy za mile slowa no i za odwiedziny Mam nadzieje ze eszcze jiedys sie spotkamy Zapraszamy