Spis treści
Dziś o tym jak w Pasterce spotkaliśmy Pasterskiego Anioła, który tak jak widoki skradł nasze serducha. Także o tym, że na końcu świata można całkiem dobrze zjeść! Co więcej, co nie jest takie oczywiste jeśli jesteś rodzicem półtoraroczniaka, zjeść w spokoju z uśmiechem na ustach.
Po zdobyciu Szczelińca, gdzie dużą część trasy nasza 18-miesięczna córka postanowiła pokonać na własnych nogach, byliśmy głodni jak wilki! Jackowi zamarzył się… kotlet schabowy. Cóż. Ma się ten wysublimowany smak :P. Przypomniał sobie, że jadł pysznego schabowego na wieczorze kawalerskim naszego przyjaciela w Pasterce i właśnie tam pojedziemy. No dobra. Niech będzie.
<< Zobacz jak było na Szczelińcu, najwyżej górze Gór Stołowych (klik) >>
Dla widoków z Pasterki może być i schabowy!
Dwa tygodnie temu też tu byliśmy i walczyliśmy z deszczem i mgłą. Jednak już wtedy zostawiliśmy tu serducha.
<< Zobacz Pasterkę we mgle (klik) >>
Połowa października zachwyciła nas przepiękną pogodą i dziś to miejsce wyglądało zupełnie inaczej.
Niestety, Jackowi się przypomniało, że w schronisku nie można płacić kartą, więc ze schaboszczaka nici, bo nie pomyśleliśmy o gotówce (sic!). Ale zaraz! Właściciele schroniska prowadzą kilkaset metrów dalej DW Szczelinka i restaurację Pasterk(r)owę. Może schaboszczak to tam? Pewnie będzie równie dobry.
Na co patrzy rodzic wchodząc do knajpy?
Rozejrzałam się wokół. Jeśli mamy spokojnie zjeść (i dać zjeść innym… :D) to przydałoby się czymś zająć naszą córkę. Każdy kto ma dziecko wie, że w pewnym momencie prócz smacznego menu i urzekającego wystroju w wyborze restauracji na obiad, czy kolację będzie istotne to… czy w lokalu jest kącik dla dzieci i czy jest jakaś przestrzeń gdzie dziecko może sobie pochodzić (pobiegać) tak by nie przeszkadzać innym gościom.
Wbrew pozorom nie jest to taka prosta sprawa. Wiele restauracji jakby zapomina o fakcie, że dzieci, podobnie jak ich głodni rodzice, też czasem jedzą „na mieście”, a jeśli chcemy by nie przeszkadzały innym to warto zapewnić im jakieś atrakcje. Nie mam tu na myśli maleńkiego stoliczka w kącie sali z połamanymi kredkami i zamalowanymi kartkami papieru. Nie chodzi mi też o jakieś wielkie przestrzenie, czy drogie zabawki… bardziej o sam fakt, że dzieci też są ważne. Mamy we Wrocławiu taką pizzerie, w której nasza córka już na wejściu od uśmiechniętej kelnerki dostaje pięknie zatemperowane kredki i kolorowankę na stół (okazuje się, że kolorowanie w oczekiwaniu na jedzenie jest fajne także dla rodziców!). Chodzi o takie drobnostki.
Wracając jednak do naszej historii..
Sala restauracyjna mnie urzekła. Klimatyczna. Z pomysłem. Już chciałam rzucać się wymęczona na fajnie wyglądające i pewnie wygodne kanapy z palet. Zaraz potem przyszła myśl, że moje dziecko jest pewnie głodne i zmęczone, ale z pewnością swoją energią rozniesie to wnętrze i muszę poszukać mu jakiejś atrakcji. Poszłam więc dalej i trafiłam do Sali Kominkowej z wielkim banerem „Pasterskie Anioły”. Jak się później dowiedziałam to impreza organizowana w tym miejscu. Były stoliki z krzesełkami, ale przede wszystkim było duuuuuuużo zabawek i miejsca do biegania.
Uff. Jesteśmy uratowani.
Na stół wjechała kaczka
W menu, co prawda nie było schaboszczaka, ale na nasz stół wjechał najpierw krem z dyni, a potem kaczka z musem gruszkowym, sosem żurawinowym, puree z buraka i burakami korzennymi dla Magdy i policzki wołowe w sosie śliwkowym z knedlem czeskim i czerwoną kapustą dla Jacka.
Brzmi smakowicie? Wygląda pięknie? Uwierzcie na słowo! Było pysznie! W przypadku kaczki przysmażyłabym bardziej skórkę, w przypadku Polików nie dodałabym nic, ale dania oceniamy na 6 (policzki) i 5 (kaczka) w skali 6-cio stopniowej.
Krem z papryki. Mus gruszkowy. Bomba!
Zobaczcie całe menu Pasterkrowy w Pasterce :D.
Pasterski Anioł
Chwilę po tym jak przyszliśmy, do sali weszła mała, niebieskooka dziewczynka z burzą blond włosów. Spojrzała na nas, uśmiechnęła się i zaczęła bawić się wielkim misiem. Później wdrapała się na parapet, wzięła jedną z książek i przysiadła się do nas mówiąc:
A ja tu mieszkam
Ucięłyśmy sobie zatem pogawędkę. Dowiedziałam się, że ma 5 i pół roku, jej tato jest tu szefem kuchni i bardzo dobrze gotuje. Na dworze stoi krowa i ona czasem ją karmi. Chodzi do starszaków do przedszkola, jeszcze nie potrafi czytać książek, ale fantastycznie radzi sobie z dużymi literami. „Pasterskie anioły” – przeczytała baner wiszący na ścianie i zaczęła nam opowiadać, że jak są te „Pasterskie anioły” tutaj nie ma zabawek, ale jest scena i przyjeżdża bardzo dużo ludzi.
Sara patrzyła na nią jak w obrazek. Owszem, początkowo próbowała zabierać jej wszystko to, co miała w rękach: plastikowe krzesełko, książeczkę, kółko od samochodzika. Później, kiedy Lea wymyśliła zabawę w przeskakiwanie kamieni na posadzce, tak aby nie dotknąć łączeń, Sara podłapała temat i przyłączyła się do świetnej zabawy. Tylko od czasu do czasu podbiegając do nas po kolejny kęs kaczki albo puree ziemniaczano-burakowe.
Urzekło mnie miejsce, ale jeszcze bardziej ta dziewczynka
Przepraszam, że Sara Ci zabiera to krzesełko, ona nie rozumie, że tak nie wolno.
Sara nie zabieraj dziewczynce krzesełka, zobacz tu masz drugie.
W zamian usłyszeliśmy:
Dobrze. Rozumiem, że ona jest jeszcze mała.
Pasterka w zimie
Jednak to co usłyszałam na odchodne całkowicie rozłożyło mnie na łopatki. Sorry, Rychu, kaczka kaczką, poliki wołowe, polikami… ale najważniejsze przy prowadzeniu knajpy to dobry ambasador! Wy to jednak dobrze wiecie, bo kiedy jest nim taki Aniołek jak Wasz to nawet nie zastanawiasz się nad tym, czy jeszcze tu wrócisz. Po prostu wracasz!
Wróćcie tu jeszcze!
Zimą też jest fajnie.
„Papa” – pomachała nasza córka na odchodne.
Wrócimy! Mamy nadzieję, że będzie dużo śniegu, bo uwielbiamy jeździć na biegówkach. Poza tym, Sara od nowej koleżanki dowiedziała się, że koło Pasterki jest świetna górka na sanki <3 <3 <3.Jeść też jest gdzie! I spać! Chociaż, tutaj trzeba się spieszyć, bo tydzień wcześniej chcieliśmy zarezerwować nocleg, ale nie było już miejsc… do końca roku :)
Lista miejsc, do których zamierzamy wrócić robi się coraz dłuższa. Dobrze, że jest na niej też restauracja, w której i rodzic i dziecko czuje się świetnie. A wy? Lubicie chodzić z dzieciakami do restauracji?
3 Responses
Bebe Talent
To miejsce od razu zdobyło moje serce. Bardzo doceniam starania właścicieli o to, by każdy czuł się u nich oczekiwanym gościem. Najmłodsi też.
Aleksandra Załęska
To musi być przepiękne miejsce! ChodZimy z synem do restauracji, zawsze wybieramy takie gdzie jest kącik dla dzieci. U nas sprawdza się kolorowanka.
Anna Kozakiewicz
Fajne miejsce