Spis treści
- „W GÓRACH JEST WSZYSTKO CO KOCHAM” – CZY NA PEWNO?
- NAJWAŻNIEJSZE JEST BEZPIECZEŃSTWO
- DZIECKO W GÓRACH? „CIEKAWE TYLKO CO ONO MA Z TEJ WYPRAWY?”
- ZMĘCZENIE?
- „NIE DA SIĘ”
- „DZIECKO MA MAŁO SIŁY”
- „LEPIEJ SKUPIĆ SIĘ NA DZIECKU, A NIE NA GÓRACH”
- „LEPIEJ IŚĆ Z DZIECKIEM NA PLAC ZABAW”
- „PRZECIEŻ TO MĘCZĄCE DLA DZIECKA!”
- GÓRY – KOCHAJ I NAUCZ KOCHAĆ
Starsze dzieci mogą wynieść piasek na podeszwach butów, czasem może jakąś szyszkę, czy kamień zabrany ze szlaku. Młodszym, tym niesionym w nosidłach turystycznych lub ergonomicznych musi wystarczyć olbrzymi zastrzyk świeżego powietrza, kontakt z naturą i bliskość rodzica. Moim zdaniem to wystarczające by zabrać dziecko w góry, ale jak się okazało po naszym ostatnim artykule, nie każdy tak uważa. „Dziecko w górach? Po co?” – pytają. Najczęściej jednak są to ludzie, którzy albo dzieci nie mają, albo… no właśnie :). Zapytałam zatem kilka osób wędrujących z małymi dziećmi, dlaczego to robią. Zobaczcie sami co powiedzieli.
Są ludzie, dla których weekendowy wypad na szlak to sama przyjemność, ale są też tacy, dla których góry mogłyby nie istnieć… nie wyobrażają sobie po co się męczyć i zupełnie nie widzą potrzeby w wędrówce. To nic złego, każdy z nas przecież jest inny i lubi różne rzeczy.
Nie mam zamiaru przekonywać kogoś kto nie lubi gór i uważa, że wchodzenie pod górę dla przyjemności jest głupie do tego, że jest zupełnie inaczej. Wiem, że się nie da.
„W GÓRACH JEST WSZYSTKO CO KOCHAM” – CZY NA PEWNO?
Co jednak chce zrobić pisząc ten artykuł? Pokazać, że dziecko w górach to zupełnie naturalny i pożądany widok. Dziwi mnie kiedy pod artykułem na temat naszej zimowej wyprawy udostępnionym na portalu dla ludzi, którzy kochają góry i deklarują, że „w górach jest wszystko co kocham” pojawia się nić niezrozumienia.
Jasne, nie chodzi o to, aby wszyscy gremialnie wyruszyli na szlaki ze swoimi nowonarodzonymi dziećmi, ale o poczucie, że dziecko w górach, nawet tych trochę wyższych, to nie jest jakiś „wymysł”, „szpan” czy „głupota”
Bo jeśli KOCHAM GÓRY i KOCHAM SWOJE DZIECI, to czy nie logiczne jest, że powinnam je tam zabrać? To chyba proste?! Tak mi się przynajmniej wydaje i według tego staram się żyć.
I tak oto w 2020 pokazałam im Tatry… ba! Sama je odrobinę poznałam, bo wszystkie te miejsca odwiedziałm pierwszy raz. Zobacz! 10 miejsc, które zaplanowaliśmy w Tatrach na pierwszy raz
I zreazlizowałam swoje marzenie o odwiedzeniu Śnieżnych Stawków i przejściu całej ścieżki pod Reglami w Karkonoszach. Pokonaliśmy 50 km i zajęło nam to 7 dni; Zobacz! Wędrówka z Karpacza do Szklarskiej Poręby Jakuszyc
NAJWAŻNIEJSZE JEST BEZPIECZEŃSTWO
Wiadomo, że razem z dzieckiem nie wybiorę się na Rysy, a przed każdą wędrówką w wyższe i niższe partie gór wyposażam się w porządne nosidło turystyczne lub ergonomiczne i pamiętam o podstawach bezpieczeństwa (klik). Starannie dobieram trasę, tak aby była w miarę prosta i dostosowana do moich możliwości, nigdy nie porywam się na ambitne trasy, których nie znam.
Jednak zupełnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że wyjście w góry z dziećmi jest nierozsądne. Idąc tym tropem nierozsądne jest każde wyjście z domu. Dopóki znam swoje możliwości i moim celem nie jest „zdobycie szczytu”, a jedynie „wyjście w góry”, „spojrzenie na świat z innej perspektywy”, czy po prostu „przebywanie na łonie natury” to wszystko jest okej.
Uważam, że podobnie myślą moi rozmówcy, którzy wspólnie z dziećmi w różnym wieku zdobyli już nie jeden szlak. Bardzo gorąco polecam Wam ich blogi i portale społecznościowe.
DZIECKO W GÓRACH? „CIEKAWE TYLKO CO ONO MA Z TEJ WYPRAWY?”
Jak inaczej nauczyć dziecko miłości do aktywnego życia i gór jeśli nie przez przykład własny? Dziecko początkowo obserwuje rodziców i od nich uczy się tego co jest fajne, a co nie. Z czasem ma swoje własne preferencje na temat spędzania wolnego czasu, ale w pierwszych latach życia to od nas, rodziców, zależy co dziecko robi i … lubi.
Jeśli w tych pierwszych latach, kiedy przecież poznaje świat, nie pokażemy mu, ze góry są piękne, nasza obecność tam zupełnie naturalna, a zmęczenie na szlaku to nie zmęczenie, a satysfakcja ze zdobytego szczytu, to dużo ciężej będzie nam to zrobić później. Dziecko nie pokocha gór i natury patrząc na zdjęcie na tablecie, czy grając nawet w najpiękniej zrobioną (pod względem grafiki) grę na Xbox. Aby pokochać naturę i poczuć się jej częścią trzeba ją zobaczyć i poczuć na własnej skórze… początkowo także w oczach i słowach mamy i taty – tak uważam, ja, Magda z bloga zbierajsie.pl ?.
A teraz głos oddaje innym, którzy ze względu na starsze dzieci mają zdecydowanie więcej doświadczenia:)
ZMĘCZENIE?
– „W górach czujemy się dobrze. Tu naprawdę odpoczywamy. Zwalniamy tempo. Obcujemy z przyrodą. Wdychamy świeże powietrze. Zmieniamy klimat, co jest dla nas szczególnie istotne ze względu na częste problemy z górnymi drogami oddechowymi. Przede wszystkim wyprawy w góry to wspólnie spędzony czas. Pokonujemy razem swoje słabości. Uważamy też, że jeśli od początku zabieramy nasze dziewczyny do restauracji, do muzeum, do teatru czy w góry to potem takie wyjścia będą dla nich zupełnie normalne. Będą wiedziały jak należy się zachować w różnych sytuacjach. Dzięki temu nasza starsza córka już wie, że w góry należy ubrać wygodne buty” – Ola z bloga Okiem Alexa https://okiemalexa.pl/, która mimo tego, że mieszka w Trójmieście uwielbia górskie wędrówki z dziećmi (rocznik 2015 i 2017).
– „Zabieramy dzieci w góry przede wszystkim aby aktywnie spędzić wolny czas całą rodziną na łonie natury (zamiast np. przesiadywać przed telewizorem). Dzieci podczas każdej wycieczki przebywają na świeżym powietrzu, poznają otaczającą ich przyrodę, uczą się spostrzegawczości (np. poprzez wyszukiwanie szlaku), uczą się orientacji w terenie, zachowania w górach, itd.
Nie uważamy że zabierając dziecko w góry ono „tylko się męczy” i nic z tego nie ma. Dzięki przebywaniu na powietrzu w jednym z czystszych miejsc jakim są góry znacznie podnosi się ich odporność na choroby (szczególnie górnych dróg oddechowych). Wysiłek fizyczny który jest wydatkowany podczas wędrówki wzmacnia ich organizm i mięśnie – co przekłada się na ogólny stan zdrowia – nasze dzieci praktycznie nie chorują w porównaniu do rówieśników. Dzieci uczą się również pokonywać swoje słabości oraz osiągać cele (np. wyjście na szczyt, czy dotarcie do schroniska).
Nie ukrywamy że wielokrotnie podczas wędrówki słyszmy z ich ust („ja już nie mogę”, „nie pójdę dalej”,”czemu znowu pod górę”, „nie chcę już iść w góry” itp.) – nie zmienia to jednak faktu że po powrocie lub nawet czasem jeszcze podczas schodzenia pytają „kiedy pójdziemy znowu w góry” itp.). Zawsze dobrze wspominają każdą wycieczkę oraz wielokrotnie przytaczają z niej dobre wspomnienia oraz szczegóły na które nawet my nie zwróciliśmy uwagi” – Joanna z Places2Visit.pl, która wspólnie z kilkuletnimi synami zdobywa Koronę Gór Polskich a także odkrywa ciekawe zakątki bliższego i dalszego świata.
„NIE DA SIĘ”
– „W górach jest wszystko co kocham. Niektórzy powiedzą, że to hasło dobre na zderzak samochodowy. Dla mnie nie. Dla mnie jest niemal jak motto życiowe. Swoim potomkom chcemy pokazać i często dać cały świat. Zapominamy, że piękno jest na wyciągniecie ręki, w górach. W tych niskich i wysokich, w górskich dolinach i na szczytach, w rwących strumykach i na leśnych ścieżkach. Będąc w górach towarzyszy mi często uczucie, że jestem tylko ja, moja rodzina i piękno natury. Celowo wybieramy szlaki mniej uczęszczane. Dostrzec można wtedy również dzikość przyrody, a to coraz rzadsze w dzisiejszym świecie.
Świat pędzi do przodu z prędkością hyperloopa Elona Muska, a my wraz z nim. W codziennej gonitwie zapominamy często, że najlepsze co możemy dać naszemu dziecku, to wspólnie spędzony z nim czas. Taką okazję dają nam wspólne zdobywanie górskich szczytów. To czas na kilkugodzinne rozmowy. To również czas nauki osiągania celu. Najpierw go wybieramy. Później planujemy zdobycie. A następnie ruszamy w drogę. Czasami droga nie jest łatwa, wręcz usłana różnymi przeszkodami. Dziecko trzeba motywować. Można to odnieść zwyczajnie do życia, w którym obieramy cel i drogę do jego osiągnięcia. Niestety wielu rzeczy nie da się przewidzieć, ale nasze dziecko będzie wiedziało, że zawsze może liczyć na pomoc rodzica.
Piękne widoki to tylko jeden z powodów dla których jedziemy w góry. Drugi to właśnie niepełnosprawność naszego syna. Spotykane przeszkody na górskim szlaku takie jak nachylenie terenu, korzenie, kamienie, przejście przez powalone drzewa, to doskonała terapia dla naszego syna. Jego kondycja fizyczna jak i koordynacja wzrokowo ruchowa poprawia się z każdym wyjazdem. Właściwie jestem pewien, że gdybyśmy mogli pozwolić sobie na częstsze wyjazdy to można by zrezygnować z jego fizjoterapii. „ – Mariusz, tato niepełnosprawnego Miłosza, dla których wyprawy w góry to nie tylko hobby, ale też terapia.
Koniecznie odwiedźcie ich stronę „Każdy ma swój Everest. Historia nieustannej walki o samodzielność Miłosza” i dowiedzcie się więcej o historii tego małego siłacza! Jeśli ktoś jeszcze nie przekazał 1%, a chciałby żeby Miłosz mógł wędrować więcej i wyżej, to ma szansę mu pomóc!
„DZIECKO MA MAŁO SIŁY”
– „Rodzinne wędrowanie buduje między nami cudowną wieź. Zbliża nas do siebie i pokazuje, że rodzina może zawsze na siebie liczyć. Podczas naszych wędrówek czasami musimy zmierzyć się z sytuacjami, których nie da się przeżyć w zaciszu domowym. W takich sytuacjach poznajemy siebie i zbliżamy się do siebie wychodząc z typowej relacji rodzic-dziecko.
Dzieciaki podczas wędrówek czy podróżowania poznają swoje ograniczenia. Mierzą się ze swoimi słabościami w dążeniu do ustalonego celu. W naszej ocenie prócz samych wartości edukacyjnych wynoszą coś jeszcze z wędrówek – poznanie siebie i przeświadczenie że wszystko jest możliwe jeśli tylko się tego chcę” – Konrad, który wraz z rodziną prowadzi blog poświęcony turystyce rodzinnej „Nasza Krajoznawczo-Górska Przygoda” i jak sam pisze w nogach (żony, córki, synka oraz swoich) mają ponad 655 km, a ich mapa górskich wypraw jest naprawdę imponująca.
„LEPIEJ SKUPIĆ SIĘ NA DZIECKU, A NIE NA GÓRACH”
– „Pierwszą poważną górską wędrówkę odbyliśmy z Zojką, kiedy miała 10 miesięcy. Wchodziliśmy z nią na Śnieżkę w listopadzie, a kilka dni później, będąc w Zakopanem weszliśmy wspólnie na Kasprowy Wierch, a następnie na szczyt Beskid (2012 m n.p.n.m). Testowaliśmy wtedy swoją kondycję, przygotowanie, logistykę wyprawy i do dziś tamte pierwsze wędrówki znajdują w naszej pamięci wyjątkowe miejsce.
Przede wszystkim dlatego, że okazało się, że nie musimy rezygnować z naszych pasji tylko dlatego, że pojawiło się dziecko. Dziś Zoja ma cztery lata i ostatnio sama weszła do Murowańca na Hali Gąsienicowej w Tatrach, a następnie do Morskiego Oka. Dzielnie wdrapywała się na małych nóżkach podśpiewując pod nosem i wypatrując na drzewami krasnoludków.
Dlaczego zabieram dziecko w góry? Bo je kocham, bo dookoła jest dzika przyroda, są zapachy, widoki, świeże powietrze. To pokazywanie świata, ludzi, nowych miejsc. To choćby jak u nas ostatnio podczas wyprawy do Samotni w styczniu powód do wyjęcia sanek, tak by czteroletnie dziecko w końcu mogło na nich pojeździć bez szurania po asfalcie. Dziś wędrując po górach z Zoją obserwujemy emocje na jej twarzy. Bo kiedy ona – wiecznie mówiąca – wycisza się i patrzy przed siebie, wtedy myślimy że ma tylko cztery lata, ale już czuje respekt przed majestatem gór – ona widzi ten ogrom. Z jej perspektywy Tatry to jakieś Himalaje!
Dzieci najmłodsze pewnie pamiętają z takich wędrówek najmniej. Ale bliskość rodziców, spokój i relaks, który od nich bije, świeże powietrze – to są rzeczy nieocenione. Mojej rocznej córce daję siebie w 100% podczas wędrówki. Idę przed siebie, zatapiam się w myślach. Nie mam w ręku smartfona, nie zaprzątam sobie głowy myśleniem o pracy, jestem ja i miłość, którą mam w sobie. Czego moje maleńkie dziecko potrzebuje więcej? W górach jest wtedy wszystko co kocham.
Dziecko, szczególnie to, które idzie już na własnych nogach, na pewno wynosi z takiej wędrówki duże zmęczenie, ale kiedy jest koniec wyprawy, to chce tam wrócić. W domu, bawiąc się lalkami odgrywa scenki spania w schronisku nalewając lalom herbatkę z niby-termosu. To chyba znaczy, że jej się podoba :)” – Anula, która razem z dziećmi opisują swoje górskie (ale też bardzo egzotyczne) przygody na blogu The Beduins.
„LEPIEJ IŚĆ Z DZIECKIEM NA PLAC ZABAW”
– „Dlaczego zabierasz dziecko w góry? Z tego samego powodu, dla którego sami chodzimy. Lubimy spędzać czas na świeżym powietrzu, obcować z przyrodą, przyglądać się temu co w trawie piszczy. Doceniamy piękne krajobrazy i zwyczajnie lubimy ruch, a pod tym względem góry to jedno z lepszych miejsc – zarówno dla dzieci jak i rodziców.
Za każdym zakrętem dziecko może odkryć coś nowego – ciekawe formacje skalne, strumyk wody, kolorowe kwiaty na polanie, przebiegające szlak zwierzę albo po prostu nietypowy kamień. Każde wyjście uczy naszą córkę czegoś nowego i otwiera oczy na to, czego nie ma na co dzień. Jest coraz wytrzymalsza i dumna z siebie, kiedy osiągnie szczyt i pokona swoje słabości. Potrafi tygodniami wspominać medal, który dostała w nagrodę w schronisku, wieczorną kiełbaskę po dniu marszu, czy pyszną herbatkę z miodem i cytryną, wypitą na dziwnie wyżłobionym kamieniu. Chcemy nauczyć ją radości z małych rzeczy i szacunku dla tego, co ją otacza.
Góry są dla naszej córki trochę jak duży plac zabaw, więc kiedy coś zauważy szczególnie interesującego, co by to nie było – zatrzymujemy się na chwilę. Czasami chce postać na kawałku skały, posiedzieć na gałęzi, zamoczyć dłoń w strumieniu, albo wziąć jakiś „bezcenny skarb”. Bardzo lubi schroniska górskie (szczególnie te, w których śpimy) i niektóre dobrze pamięta, dopytując kiedy tam wrócimy.
Staramy się wybierać szlaki, na których znajdzie też coś tylko dla siebie. Coraz więcej tras jest przygotowywanych pod mniejszych turystów – np. idąc do Samotni można lekko zboczyć ze ścieżki i skorzystać z leśnych gier edukacyjnych (łączenie śladów zwierząt z ich podobiznami, obrotowe puzzle itp.), a w Czeskiej Szwajcarii jest od 2015 dostępna tzw. Rysia Ścieżka. W zimie rzucamy śnieżkami do celu, w lecie wąchamy kwiaty, a monotonne przejścia zabijamy wymyślonymi rozmowami z marudną zabawką z plecaka ;) – Kamila ze milima.pl (dawniej Spiekua), którą osobiście uwielbiam za przepiękne zdjęcia z górskich wypraw na Instagramie :). (Jeśli nie widzieliście, koniecznie ją odwiedźcie!!!)
„PRZECIEŻ TO MĘCZĄCE DLA DZIECKA!”
Zapytałam wędrujących rodziców, czy nie uważają, że biorąc malucha w góry tylko go męczą i nie dostarczają mu tego, czego dziecko naprawdę potrzebuje (pojawiły się takie głosy, ja wciąż zastanawiam się w takim razie czego potrzebuje dziecko, jeśli nie jest to: bliskość rodzica, miłość, natura, wspólnie spędzony czas).
Ola z okiemalexa podkreśliła, że każdą wyprawę dostosowuje pod możliwości swoje i dzieci, wybierając raczej krótsze szlaki w Bieszczadach, Pieninach, czy okolicach Zakopanego. To nie jest zatem tak, że wędrujący rodzice realizują swoje wygórowane ambicje kosztem dzieci… bo bądź co bądź podczas takiej wędrówki rodzice, szczególnie Ci noszący, męczą się o wiele bardziej niż dzieciaki?
W dyskusji pojawiły się głosy, że nosidło jest niewygodne dla dziecka. Na pewno tak, jeśli dziecko spędza w nim cały dzień bez przerwy, ale jeśli są to 2-3 godziny, a nosidło jest odpowiednio dobrane i przede wszystkim jest miękkie, ergonomiczne, czyli takie które dopasowuje się do dziecka i nie obciąża bioder (tak jak twarde wisiadełka) lub turystyczne, to ten argument jest dla mnie zupełnie niezrozumiały. No chyba, że jakiś dorosły sam próbował być noszony w dobrym ergonomiku lub nosidle turystycznym i wie jak jest:)
Bardzo rozsądnie na ten temat pisze tata Miłosza: „A czego potrzebuje dziecko? Moje dziecko w górach czuje się jak ryba w wodzie. Na pierwsze wyprawy ruszyliśmy kiedy nasz syn miał 8 miesięcy. Właściwie wtedy miał najbardziej komfortowe warunki. Cały czas trzymany w chuście niosłem go z przodu, a z tyłu plecak. Mały budził się na szczycie gdzie dostawał obiad. Cały dzień na świeżym powietrzu z rodzicami. Czy nie właśnie tego dzieci potrzebują? Dzisiaj jest starszy i pierwsze samodzielne wejścia na sam szczyt ma za sobą. Czasami trzeba go znieść w nosidle. Nigdy na szlaku nie spotkałem dziecka znudzonego, smutnego, płaczącego z żalu że musi iść dalej. Wręcz przeciwnie.”
W podobnym tonie wypowiada się też Konrad z Naszakgp.pl: „Czy taka forma spędzania czasu jest dobra dla dziecka ? W naszym przekonaniu jak najbardziej. Dziecko potrzebuje uwagi. Chcę być w centrum uwagi. Na szlaku możemy mu dać całego siebie. Jesteście tylko Wy – bez telewizorów, gier i zgiełku, a to jest najważniejsze dla dziecka.”
Anula z The Beduins wskazuje na coś co mi bardzo ostatnio doskwiera: „Patrząc na sytuację ze smogiem, jaka panuje w większości polskich miast, myślę, że w górach daję dziecku tego, czego potrzebuje: świeże powietrze. I na tym świeżym powietrzu męczymy nasze dzieci wędrówką. Ale uważam, że w życiu jest coś za coś. Żeby zobaczyć widoki, trzeba się wspiąć. Zawsze tak będzie w życiu: żeby coś osiągnąć, trzeba coś od siebie dać. A góry pokazują, że warto. Dzięki takim wyprawom, wędrówkom pokazujemy, że warto zacisnąć zęby, bo na górze czeka nagroda.”
A już zupełnie szczerze dodaje Kamila ze Spiekua.pl: „Czasami mamy wrażenie, że to my jesteśmy bardziej zmęczeni niż nasze dziecko. Kiedy po raz pierwszy wchodziliśmy wspólnie na Śnieżkę (najwyższy szczyt polskich Karkonoszy), po jakichś 4 godzinach dotarliśmy do Domu Śląskiego (charakterystycznego żółtego schroniska, u podnóży góry). Zjedliśmy obiad i zapytaliśmy córki, czy ma siłę wejść na górę i zobaczyć jak zachodzi słońce za górami (chwilę jednak szliśmy). Ona na to: „Chcę zobaczyć słonko!”. Na szczyt prawie wbiegła, wyprzedzając ludzi wiszących na łańcuchach. Kiedy kilka osób biło jej brawo na końcu trasy, była dumna z siebie jak paw. Zeszliśmy zaraz po zachodzie, a córka wybiła pamiątkową monetę ze wspomnianą górą.
Zabierając dziecko w góry dostarczamy mu znacznie więcej, niż potrzebuje. Jest zdrowsza (zmiana klimatu i przebywanie na świeżym powietrzu ma na to wpływ), żądna przygód i świata, cieszy się z rzeczy, na które wielu ludzi nie zwraca nawet uwagi (nie przejdzie obojętnie obok nieznanej rośliny, pięknego liścia czy szyszki). Chęć wdrapywania się na każdą skałę sprawiło, że chce zacząć się wspinać pod okiem fachowego instruktora.”
GÓRY – KOCHAJ I NAUCZ KOCHAĆ
Na koniec piękna refleksja Anuli z The Beduins: „Dla nas i Zoja, i Iga są dopełnieniem tego, o co w podróżach chodzi: to wspólne odkrywanie, doznawanie, a potem wspominanie. „Pamiętasz?” – to jedno z najpiękniejszych słów, jakie możemy wypowiedzieć do bliskich. To budowanie wspólnej przeszłości, która nas cementuje.”
Bo w górskich wyprawach nie chodzi tak naprawdę gdzie wchodzimy i jak wysoko, ale z kim.
Dlatego życzę Wam pięknych wycieczek w rodzinnym gronie, także razem z dziećmi :), bo w górach jest przecież wszystko co kocham. Dlatego dziecko w górach? Jak najbardziej TAK!
<< Czy góry są dla wszystkich? Kliknij i zobacz co myślę (uwaga, tekst zawiera nutkę ironii :D)>>
Zobacz nasze propozycje górskich wypraw z dziećmi:
10 Responses
Agnieszka Suchecka
Nasza Agata w górach zaczęła od nosidła(rok i 2 miesiące), potem na małych nóżkach o własnych siłach niższe partie, a dzisiaj jako 8 latka pyta mama a kiedy pojedziemy w góry?Dzieci mają dużo więcej siły niż my dorośli, o ile my potrafimy zaszczepić w nich pasję☺Nasze babskie wyprawy to już tradycja, więc dziwię się że Ci co kochają góry często na szlaku pytają dlaczego CIĄGNĘ DZIECKO W GÓRY?Ja nigdzie jej nie ciągnę ona sama śledzi mapę i pyta kiedy pójdziemy Tam☺Góry uczą pokory, szacunku tylko my dorośli musimy zrobić to tak żeby było ciekawie☺
Żaneta Szot
Nie jestem pasjonatka gor i wedrowek, ale masz racje, ze dziecko w niczym nie powinno przeszkadzac, wrecz odwrotnie. Nalezy mu pokazac swiat, swoje pasje. Akurat kilka dni temu wrocilismy z gor ze Szklarskiej, nie nastawialismy sie na wielkie wedrowki brak nam w tym doswiadczenia, ale zalezalo nam na wspolnym czasie i pokazanie dzieciom ze sa piękne miejsca ktore warto zobaczyc.
Magda Zbieraj
Super :) Najważniejsze to nie siedzieć w domu przed TV, czy komputerem, ale pokazać dziecku realny świat tak żeby nie myślało, że ten z tableta jest realny. Skoro w Szklarskiej, to pewnie widzieliście Wodospad Kamieńczyka? Jak wrażenia?
Magda Zbieraj
Świetnie to czytać :) Ja już nie mogę doczekać się kiedy nasza córka zacznie na własnych nogach szukać w górach krasnoludków i Ducha Gór, bo na razie jeszcze nóżki za krótkie :P.
tukociel
Wprawdzie jako całkiem mały brzdąc nie zostałam zabierana w góry, ale już jako 8latka wybierałam się z tata na piesze wedrowki :) bardzo dobrze to wspominam – kontakt z natura i więź z rodzicami :)
Aneta Jokisz
Patrząc na Was widzę naszą rodzinę, kochamy wędrówki z dzieciakami :)
Kate Sma
Uwielbiamy piesze, górskie wycieczki! Fajny wpis :)
Monika | Podróżowisko.pl
Co prawda dzieci jeszcze nie mamy, ale od zawsze wychodzę z założenia, że maluchom trzeba pokazywać piękno i różnorodność świata od najmłodszych lat. Ponadto wspólne wędrówki pozwalają zacieśniać więzy!
krystynabozenna
Dziecko na szlaku górskim jak najbardziej jestem za :-)
Nie rozumiem w ogóle tych , którzy mówią inaczej.
dziecko ma to wszystko co jest najlepsze dla niego,
rodziców i przyrodę.
Świetnie ,ze chodzicie z nimi w góry , tak trzymać :-)
Magda
Nic nie daje mi takiej swobody i rodzicielskiego luzu jak górska wycieczka. Dzieciaki mogą biegać, turlać się, skakać, …. – w górach pozwalam na wszystko, no prawie … krzyczeć nie pozwalam ;) i w górach nawet wybrudzone spodnie mnie nie przerażają. Byliśmy na różniastych wakacjach ale najlepiej my i dzieci wspominamy nasze wakacje na bazie namiotowej w Beskidzie Żywieckim. Było super! Świetny artykuł.